„Czucie i wiara silniej mówi do mnie…”
Adam Mickiewicz
„Romantyczność”
Nie miało być w tym blogu luźnych dywagacji, miały być same konkrety
dotyczące rozwoju, technik pamięciowych i książek, ale… życie jest życiem, a w
klawiaturę mogę wstukać, to co chcę. Zresztą dziś jestem zaziębiona, a więc zamierzam
się zrelaksować, luźno sobie pisząc.
Pewnego dnia powiedziałam koleżance, że wszystkie moje
marzenia i wymyślone scenariusze na własne życie, systematycznie, aczkolwiek powoli,
sprawdzają się i aż strach pomyśleć, co
się wydarzy dalej, strach bez głębszej analizy cokolwiek planować. A może tajemnica samospełnienia tkwi w zaginaniu czasoprzestrzeni, może kiedyś w
jakimś świecie równoległym nasze życie już się wydarzyło?;)) Może intuicyjnie podążamy za swoim przeznaczeniem?
Jeśli spełnianie marzeń jest takie to proste, to czemu jeszcze nie jestem bajecznie
bogata, piękna i młoda? Cóż, z przykrością stwierdzam, że dobra materialne, nie
są tym o czym nieustannie myślę, nie widzę się w cadillacu, na Karaibach, w
luksusowych hotelach. Nie potrafię z pasją marzyć o kasie i dobrobycie, myślę
raczej o ludziach – młodszych i starszych, życzliwych, otwartych, z ogromnym
potencjałem, ludziach z którymi można pracować i rozmawiać, rozmawiać,
rozmawiać… I faktycznie – mam szczęście do ludzi.
Koleżanka powiedziała mi, że ona nigdy nie planowała
dalekosiężnie, nie wyobrażała sobie tego, kim będzie za następnych 10 lat. I nawet
w głowie nie inicjowała zmian. Może szkoda, bo jak się ma nam cokolwiek spełniać,
jeśli żyjemy z dnia na dzień i bezwolnie godzimy się z tym, co los przyniesie?
A może to zdrowa zasada? Podobno najdłużej żyją osoby, które nie mają
wygórowanych wymagań i z optymizmem poddają się pędowi życia.
Zwykle wolimy jednak słuchać tych, którzy odnoszą największe
sukcesy, a oni radzą, żeby swoje życie planować i to konkretnie: cel – plan –
realizacja. Czym powinien się charakteryzować dobrze określony cel? Przede
wszystkim powinien być prosty, wymierny, możliwy do osiągnięcia, wystarczająco
ważny i ambitny, określony w czasie (zapisujemy dzień w którym chcemy go
osiągnąć), a do tego przyjazny
dla naszego otoczenia i oczywiście pozytywnie zdefiniowany.
Zgodnie z zasadą powinniśmy nasz cel zapisać na papierze,
podzielić na etapy i przystąpić do dzieła –
systematycznie, sensownie, krok po kroku. I wtedy mamy największe szanse na sukces
– rośnie motywacja, posuwamy się do przodu. Widać to szczególnie wyraźnie,
gdy cel jest bardzo konkretny, np. stopniowe wychodzenie z długów, założenie
sklepu z guzikami, czy poprawa kondycji. A co, jeśli zdarzy się, że najzwyczajniej wyrośniemy z naszych planów lub
jeśli zechcemy je zmienić, zmodyfikować?
Modyfikować! Jednak pod warunkiem, że postąpimy zgodnie ze świadomą
decyzją, a nie mało przemyślanym impulsem.
Osobiście mocno wierzę w szanse na osiągnięcie większości celów, szczególnie
tych ze sfery marzeń, głęboko skrywanych, niewypowiadanych, o których nie
potrafimy przestać myśleć. Ale może warto spróbować, wydobyć je na światło dzienne i uświadomić
sobie ich wagę? Dać im możliwość realizacji? Czasem już sam fakt myślenia o czymś intensywnie prowokuje działanie i sukces następuje po
części świadomie, po części intuicyjnie,
jakby faktycznie działało prawo przyciągania - tajemnicza siła, która
programuje nas i cały świat w kierunku spełnienia:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz