piątek, 9 stycznia 2015

Poziom mistrzowski.




"Różnica między mistrzem a uczniem jest tylko jedna: 
pierwszy boi się odrobinę mniej, niż drugi". 
Paulo Coelho



Pewna znana mi milionerka, która sama zbudowała imperium od zera,  mawia: "realizujemy siebie, a więc czemu się mamy kogokolwiek pytać o zdanie, każdy ma swoja drogę życiową, więc nie ma się co zastanawiać, tylko trzeba działać, nie zamykać się na możliwości, nie zamykać się na propozycje".

I z uśmiechem dodaje, że świat jest duży i zmieści się w nim nieskończenie wiele pomysłów i nieskończenie wiele firm, a każda dobra inicjatywa się po prostu sprzeda.

Tymczasem tzw. przeciętne życie wygląda zupełnie inaczej -  często nie mamy odwagi, żeby realizować siebie, grzęźniemy w więzieniu własnego umysłu, który nie chce nas wypuścić na zewnątrz i pozwolić działać...

Obserwuję ludzi, którzy kumulują złe emocje, złe wspomnienia, pretensje do innych, a także do siebie i dochodzę do wniosku, że człowiek do perfekcji opanował umiejętność samozagłady.

Sami stwarzamy sobie piekło! 
Bo jakie może być większe cierpienie, niż ciągłe dręczenie siebie, obawa, strach, poczucie że jestem do niczego, że nie potrafię się przed tym obronić?! 
Jaki może być większy ból, niż ciągły ból niezrealizowanego życia i ciągły żal do siebie i świata, który prowadzi w końcu do naprawdę poważnych chorób somatycznych...? 

Jak się z tego wyrwać? Przede wszystkim zobaczyć! 
Zobaczyć, co robimy sobie sami!
I nie okłamywać się, nie udawać, że nie mamy wpływu na swoje życie, że musimy kumulować złą energię otaczających nas osób.  

Ja, kiedy stykałam się z toksycznymi ludźmi, mówiłam sobie, że ich złe emocje i zły wpływ na mnie kończy się w momencie kontaktu z nimi, bo oni nie zasłużyli na to, żebym się niszczyła w ich imieniu i nie będą wpływać na to, jak się czuję. Pomagało. Problem pojawiał się kiedy nie chciałam widzieć, że ktoś jest gorszy, niż założyłam, kiedy wmawiałam sobie, że ludzi trzeba kochać za wszelką cenę. Musiało bardzo zaboleć, żebym zrozumiała, że tylko konfrontacja z prawdą daje szansę na jakąkolwiek zmianę sytuacji, a nawet na zmianę drugiego człowieka.
Jeśli będziemy udawać, że jesteśmy wolni, a równocześnie będziemy przywiązani postronkiem do słupa, to nie zrobimy kroku do przodu. 
Żadne udawanie nie pomoże. Pozytywne myślenie też! 
Sznury, które nas trzymają w miejscu, trzeba po prostu zaakceptować, a potem przeciąć. 

Warto też pamiętać, że pętamy się od zewnątrz i od wewnątrz.  Zwykle ten drugi rodzaj pęt jest o wiele silniejszy i trudniejszy do zdiagnozowania.

W kultowej książce o coachingu (zresztą uznanej za pierwszą na świecie książkę o coachingu) "Tenis wewnętrzna gra" Timothy Gallwey opisuje krzak róży, który od małego nasionka, aż do przekwitnięcia jest i pozostaje różą. W naturalnym procesie wzrostu  nikt jej nie krytykuje, nie pogania, żeby szybciej rosła, nie mówi że jest jeszcze niedoskonała. Pielęgnując różę  z zachwytem patrzymy na proces rozwoju rośliny. Tymczasem towarzysząc swojemu własnemu, życiowemu wzrostowi tropimy wszelkie objawy niedoskonałości, wszelkie rysy charakteru, wszelkie jeszcze nie dość wykształcone umiejętności. I krytykujemy się bez litości.... Chyba pisałam coś o piekle?... ;)

Jak się od tego uwolnić? Zobaczyć!!! 

Przerwij czytanie i zrób rachunek sumienia.... i powiedz sobie prawdę ! ...
- Ile mniej lub bardziej napiętych sznurków trzyma Cię od środka?
- Ile od zewnątrz?
- Zidentyfikuj je!
Co z nimi zrobisz, to już Twoja sprawa. 
Jeśli chcesz, to możesz je wzmocnić,  jeśli chcesz,  to dalej udawaj, że ich nie ma.  
Ale miej świadomość, że tylko Ty możesz z nimi cokolwiek zrobić. 

A jakbym Ci miała dać na koniec jedną radę, to brzmiałaby ona - otaczaj się pozytywnymi ludźmi i nie bój się uczyć od najlepszych.

Ucz się od mistrzów!!! 
I bądź czujny - odróżniaj prawdziwych mistrzów od mistrzów samozwańczych.

Jak rozpoznać prawdziwego mistrza?

Prawdziwy mistrz wypowiada się jasno i precyzyjnie, pomaga i przekazuje całą swoją wiedzę, nie boi się o swoją pozycję i nie musi wciąż udowadniać swojego mistrzostwa.
Prawdziwy mistrz nie musi szpanować tytułami, strojem, pchać się na pierwsze strony gazet, nie musi zabiegać o akceptację ani poklask. Jest łagodny, uśmiechnięty, życzliwy i dobry dla świata.
  

Niewielu jest takich mistrzów, ale jeśli się ich już spotka, to każdy kontakt powoduje, że widzimy dokładnie siebie, przecinamy więzy, a potem ... z uśmiechem podlewamy naszą różę:)