"Różnica między mistrzem a uczniem jest tylko jedna:
pierwszy boi
się odrobinę mniej, niż drugi".
Paulo Coelho
Pewna znana mi milionerka, która sama zbudowała imperium od
zera, mawia: "realizujemy siebie,
a więc czemu się mamy kogokolwiek pytać o zdanie, każdy ma swoja drogę życiową,
więc nie ma się co zastanawiać, tylko trzeba działać, nie zamykać się na
możliwości, nie zamykać się na propozycje".
I z uśmiechem dodaje, że świat jest duży i zmieści się w nim
nieskończenie wiele pomysłów i nieskończenie wiele firm, a każda dobra
inicjatywa się po prostu sprzeda.
Tymczasem tzw. przeciętne życie wygląda zupełnie inaczej - często nie mamy odwagi, żeby realizować
siebie, grzęźniemy w więzieniu własnego umysłu, który nie chce nas
wypuścić na zewnątrz i pozwolić działać...
Obserwuję ludzi, którzy kumulują złe emocje, złe
wspomnienia, pretensje do innych, a także do siebie i dochodzę do wniosku, że
człowiek do perfekcji opanował umiejętność samozagłady.
Sami stwarzamy sobie piekło!
Bo jakie może być większe
cierpienie, niż ciągłe dręczenie siebie, obawa, strach, poczucie że jestem do
niczego, że nie potrafię się przed tym obronić?!
Jaki może być większy ból, niż
ciągły ból niezrealizowanego życia i ciągły żal do siebie i świata, który
prowadzi w końcu do naprawdę poważnych chorób somatycznych...?
Jak się z tego wyrwać? Przede wszystkim zobaczyć!
Zobaczyć, co robimy sobie sami!
I
nie okłamywać się, nie udawać, że nie mamy wpływu na swoje życie, że musimy kumulować złą energię otaczających
nas osób.
Jeśli będziemy udawać, że jesteśmy wolni, a równocześnie będziemy
przywiązani postronkiem do słupa, to nie zrobimy kroku do przodu.
Żadne udawanie nie pomoże. Pozytywne myślenie też!
Żadne udawanie nie pomoże. Pozytywne myślenie też!
Sznury, które nas trzymają w miejscu, trzeba po
prostu zaakceptować, a potem przeciąć.
W kultowej książce o coachingu (zresztą uznanej za pierwszą
na świecie książkę o coachingu) "Tenis wewnętrzna gra" Timothy
Gallwey opisuje krzak róży, który od małego nasionka, aż do przekwitnięcia jest
i pozostaje różą. W naturalnym procesie wzrostu nikt jej nie krytykuje, nie pogania, żeby szybciej
rosła, nie mówi że jest jeszcze niedoskonała. Pielęgnując różę z zachwytem patrzymy na proces rozwoju
rośliny. Tymczasem towarzysząc swojemu własnemu, życiowemu wzrostowi tropimy
wszelkie objawy niedoskonałości, wszelkie rysy charakteru, wszelkie jeszcze nie
dość wykształcone umiejętności. I krytykujemy się bez litości.... Chyba pisałam
coś o piekle?... ;)
- Ile mniej lub bardziej napiętych sznurków trzyma Cię od środka?
- Ile od zewnątrz?
- Zidentyfikuj je!
Co z nimi zrobisz, to już Twoja sprawa.
Jeśli chcesz, to
możesz je wzmocnić, jeśli chcesz, to dalej udawaj, że ich nie ma.
Ale miej świadomość, że tylko Ty możesz z nimi
cokolwiek zrobić.
Ucz się od mistrzów!!!
I bądź czujny - odróżniaj prawdziwych
mistrzów od mistrzów samozwańczych.
Jak rozpoznać prawdziwego
mistrza?
Prawdziwy mistrz wypowiada
się jasno i precyzyjnie, pomaga i przekazuje całą swoją wiedzę, nie boi się o swoją pozycję i nie
musi wciąż udowadniać swojego mistrzostwa.
Prawdziwy mistrz nie musi szpanować
tytułami, strojem, pchać się na pierwsze strony gazet, nie musi zabiegać o akceptację ani poklask. Jest łagodny,
uśmiechnięty, życzliwy i dobry dla świata.
Niewielu jest takich mistrzów, ale jeśli się ich już spotka,
to każdy kontakt powoduje, że widzimy dokładnie siebie, przecinamy więzy, a
potem ... z uśmiechem podlewamy naszą różę:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz