poniedziałek, 24 września 2012

Po prostu szczęście.






Szczęście to magiczne słowo, które czasem staje się mglistym odległym celem. Chyba łatwiej je odczuć niż zdefiniować. Zresztą często wcale nie szukamy definicji szczęścia, zakładamy z góry, że jest ono czymś idealnym, a więc nierealnym.  A może po prostu chodzi o to, żeby mieć do czego dążyć, żeby  „gonić przysłowiowego króliczka”? Jednak  ja wolałabym go złapać. Tylko jak? Od czego zacząć?

Steven R. Covey  w swojej książce ”Najpierw rzeczy najważniejsze” zwraca uwagę na oczywisty, ale często pomijany na szkoleniach rozwojowych fakt, że  człowiek jest całością. W domu, w pracy, w kontaktach towarzyskich -  to wciąż my – ten sam spójny byt. Życiowe role, które nas określają, wpływają wzajemnie na siebie, tworząc jednego konkretnego człowieka. I właśnie ten konkretny człowiek chce być szczęśliwy. 

Może więc warto przeanalizować funkcje w których się realizujemy (podobno powinno ich być nie więcej niż 7), wypisać je i zastanowić się , w jaki sposób możemy osiągnąć maksimum w każdej z dziedzin, żeby nasze szczęśliwe życie miało kilka, dokładnie określonych komponentów:
- Jak poznam, że osiągnąłem szczęście osobiste?
- Kiedy osiągnę pełnię szczęścia, rozwijając swoje pasje?
- W jaki sposób mogę precyzyjnie określić swoje szczęście  w roli matki/ojca?
- Kiedy osiągnę szczęście, będąc w roli dziecka?
- Kiedy szczęście przyniesie mi moja praca?
……………
- Co musi się wydarzyć, żeby można było powiedzieć, że to jest szczęście?
Pytania, pytania…  To oczywiście moje propozycje, ale można je mnożyć, indywidualizować, ale przede wszystkim warto znaleźć na nie odpowiedzi.
A może wyznaczyć sobie hierarchię?  Myślę tu o wadze poszczególnych, składających się na życie,  elementów:
- Która z ról życiowych jest dla mnie najważniejsza?
- Bez której nie mogę funkcjonować?
- Która mi kompletnie nie pasuje?
- Która daje mi szczęście, a która je zaburza?

Wszelkie poradniki motywują nas do wyznaczania celów, co jak doskonale wiemy jest bardzo ważne, ale ja, zanim zdefiniuję jakikolwiek życiowy cel, zaczęłabym od określenia swoich parametrów szczęścia. 
 
A może ktoś ma inne spojrzenie? Może takie zimne i logiczne podejście do osiągania szczęścia wcale nie jest pomocne? Może szczęście po prostu albo jest w nas, albo go nie ma?  Podobno niektórzy mają naturalne genetyczne predyspozycje do odczuwania szczęścia. Podobno na poczucie szczęścia mają wpływ pora dnia, kontakty z innymi ludźmi, uwarunkowania zewnętrzne. Na pewno tak, ale dalej naiwnie wierzę, że szczęściu można trochę pomóc.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz