„Jeśli
przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się!”
Winston Churchill
Bezpieczeństwo ostatnio spędza mi bezpieczny sen z powiek. Najpierw
konferencja – „Bezpieczeństwo w biznesie”, a zaraz potem historia pewnej firmy,
jej nielojalnych pracowników i zrozumiałe emocje właścicielki - poczucie zagrożenia, straty, krzywdy (trudno, żeby
było inaczej).
A przecież mówiąc o pracownikach, jako głównym elemencie, warunkującym bezpieczeństwo
firmy, o ludziach, jako najważniejszym potencjale, ale i możliwym zagrożeniu każdego
przedsiębiorstwa, nie wiedziałam, że następnego dnia usłyszę kolejną już w moim
życiu historię, potwierdzającą tę tezę. To opowieść jak z horroru o
nielojalnych pracownikach, którzy zniszczyli własną firmę i przy okazji
pracodawczynię.
Zaczęłam więc rozmyślać, co to tak
naprawdę jest bezpieczeństwo? Co to znaczy być bezpiecznym?
Bo tak naprawdę możemy się pocieszać, że podobno aż 81 milionerów
przeszło przez bankructwo, że Walt Disney ogłaszał bankructwo dwukrotnie, że „per
aspera ad astra”, ale jak nas osobiście dotyka ludzka nielojalność i co tu dużo
mówić podłość, to wali nam się w gruzy świat i odechciewa się prowadzić firmę.
Można by tu dywagować na temat ludzkiej paskudnej natury i na temat działań
zaradczych z poziomu zarządzania i poziomu przywództwa, wymądrzać się w
nieskończoność - w sieci jest dużo
miejsca i wszystko się zmieści, ale chyba w obliczu straty lepiej darować sobie
cudowne rady, że można było coś zrobić inaczej. W obliczu kryzysu po prostu się
działa i tyle. Mały szok, wielki szok – nieważne - po prostu zbieramy się w sobie, zakasujemy
rękawy i szybko ratujemy to, co jeszcze się da.
Każdego dnia może nas spotkać kataklizm, strata, splot okoliczności,
który każe myśleć, że świat się kończy, a przecież prawie z każdej katastrofy
mamy siłę się podnieść. Człowiek ma większe możliwości przystosowawcze, niż mu się
wydaje, jest silniejszy, niż sądzi. Najważniejsze
chyba, żeby mieć po co się podnosić. Ludzie długowieczni to ludzie, którzy mają
powód, żeby codziennie rano wstawać z łóżka, oni wszyscy mają coś, co ich
trzyma przy życiu.
Myślę, że największe zagrożenie dla bezpieczeństwa człowieka, to
utrata sensu istnienia. Ja sama, będąc kiedyś w sytuacji zagrożenia życia, przeżyłam
siłą woli chyba głównie dlatego, że miałam po co żyć. I może trochę dlatego, że
w ogóle nie brałam pod uwagę możliwości przegranej?
Mogą nam się walić wszystkie firmy, ale jeśli będziemy mieli cel i wolę
walki, to damy radę, choć to wcale nie znaczy, że dojdziemy dokładnie tam,
gdzie chcemy dojść. Osobiście wierzę, że dostajemy od życia to, co jest dla nas
najwartościowsze, najbardziej sensowne w danym momencie. Czasem wydaje się, że
dostajemy za mało, choć dużo dajemy z siebie, aż tu niespodziewanie to za mało
okazuje się nieocenionym kapitałem, który przewartościowuje świat. Polecam film
nad tym postem:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz