"Nie
osiąga się pełni poprzez odcinanie części samego siebie,
lecz przez
integrację przeciwieństw".
C. G. Jung
Podążając w kierunku tożsamości, poszukując wymarzonej życiowej drogi, zastanawiamy się czasem, jak by to było, gdyby dało się przekreślić wszystko, co wydarzyło się nam dotychczas, gdyby dało się zacząć z "czystym
kontem", jeszcze raz, po swojemu,
tym razem już na pewno dobrze...
Zwłaszcza, że współczesny świat kusi wielością możliwości i czasami mamy wrażenie, że wszyscy dookoła odnoszą oszałamiające sukcesy. No i co chwilę napotykamy hasła, które sugerują, że grzechem jest prowadzenie zwykłego, spokojnego życia, a różne szkolenia i komunikatory nawołują: "zacznij od nowa, nowe życie będzie lepsze, piękniejsze, bardziej
kolorowe". W czasopismach opisuje się ludzi, którzy zmienili swoje życie, odcięli się od przeszłości i wreszcie są szczęśliwi, zrealizowani.
Wszechobecna presja sukcesu, potrzeba dogonienia tych, co zaszli daleko, złudzenie, że obok jest inne życie, wszystko to zachęca do podjęcia decyzji pt.: "Rzucić to wszystko w cholerę! Wyrzucić przeszłość!". Bo ile się można
męczyć w rzeczywistości, która ogranicza Twój potencjał, w rzeczywistości ponad którą
wyrastasz!?...
................
Kiedyś, zmieniając po raz kolejny swoje życie, starałam
się zapomnieć, odciąć zbędne gałęzie, zakładając, że pewne budujące skądinąd
wydarzenia i działania, nie do końca były moje, nie do końca mnie definiowały.
Kiedyś, pewien człowiek, który chciał wrzucić z mojej głowy
trudną relację, przykre fakty, powiedział do mnie i chyba do siebie: "zapomnij,
wymaż gumką, tego nie było..."
Kiedyś nie potrafiłam zaakceptować swojego ciała (typowe w
wieku dorastania), kiedyś życia, takim jakie mi się przydarza. Nawet nie pomyślałam,
że to może ja się przydarzam życiu;)...
Kiedyś przyszła do mnie osoba, która nie chciała pamiętać,
że jej dom rodzinny, to miejsce z którego pochodzi...
Kiedyś inne osoby ...
............................
Tylko, jak tu wymazać kawałek życia "gumką"? ... Przecież, to Twoje życie, przecież jeśli nawet głośno powiesz: "nie
pamiętam", to i tak będziesz pamiętać. A im bardziej będziesz omijać pewne
wspomnienia, tym bardziej będą Cię prześladowały, tym bardziej będzie Ci źle...
Wiem coś o tym. Ty pewnie też wiesz. Wykreślenie części własnego życia to chyba nie jest dobre rozwiązanie. Zgadzasz się?...
Jak więc przeprowadzić zmianę? Jak posunąć się do przodu, jak zrobić krok we właściwym kierunku? Jak zacząć nowy rozdział z tym, czego w sobie nie lubimy?...
Jeśli miałabym Ci cokolwiek radzić, to powiedziałabym zacznij od akceptacji. Zaakceptuj to, co było i odpuść sobie złe emocje, poczucie winy, żal do świata, uzalanie się nad sobą, że jesteś tu, a nie gdzie indziej.
Zwyczajnie zaakceptuj przeszłość, zaakceptuj teraźniejszość, obejmij z życzliwością wszystkie dobre i złe rzeczy, które Ci się wydarzyły? Zaakceptuj to, skąd pochodzisz, jak wyglądasz, ile masz lat - przyjmij do wiadomości, że to Twoje życie, Twoje ciało, Twoje wspomnienia, sukcesy i porażki. Będzie prościej i łatwiej. Bo prawdziwie.
Jeśli miałabym Ci cokolwiek radzić, to powiedziałabym zacznij od akceptacji. Zaakceptuj to, co było i odpuść sobie złe emocje, poczucie winy, żal do świata, uzalanie się nad sobą, że jesteś tu, a nie gdzie indziej.
Zwyczajnie zaakceptuj przeszłość, zaakceptuj teraźniejszość, obejmij z życzliwością wszystkie dobre i złe rzeczy, które Ci się wydarzyły? Zaakceptuj to, skąd pochodzisz, jak wyglądasz, ile masz lat - przyjmij do wiadomości, że to Twoje życie, Twoje ciało, Twoje wspomnienia, sukcesy i porażki. Będzie prościej i łatwiej. Bo prawdziwie.
Przecież wszystko to, co chcesz odrzucić i to, do czego
się głośno przyznajesz, stworzyło Cię z Twoją determinacją do zmiany, z
Twoją chęcią do rozwoju i siłą do marzeń.
A może właśnie najtrudniejsze przeżycia, to Twoje najlepsze życiowe
lekcje...? Często tak bywa.
A więc niczego nie "wymazuj", tylko po prostu zachowaj szacunek
do siebie za to, co przeszłaś/przeszedłeś, szanuj się za to, gdzie jesteś i kim jesteś. Tylko
wtedy będziesz mieć siłę, żeby zrobić
krok do przodu, tylko wtedy będziesz mógł/mogła powiedzieć, że mimo
wszystko (albo właśnie dlatego) decydujesz
się na zmianę.
I jeszcze chwilę pomyśl, zastanów się, co tak bardzo chcesz wyrzucić ze swojego życia, od czego chcesz uciec?...
A może pod warstwą
kurzu, pod czymś, co spostrzegasz, jako kamień u nogi kryje się
brylant?...
Może po prostu wystarczy posprzątać - odnowić pewne
związki, udoskonalić pewne schematy i przyjrzeć się temu, co działa, co Cię wzmacnia,
a co przeszkadza? ...
Może po prostu wystarczy zaopiekować się lepiej sobą... ?
A może zechcesz zadać sobie parę pytań:
- Czego nie doceniasz w swoim życiu?
- Z czego czerpiesz swoją siłę?
- Co/kto jest z Tobą
zawsze?
- Bez czego nie potrafisz żyć?
- Przed czym się chcesz uchronić?
- Co powoduje, że w ogóle zastanawiasz się nad zmianą?
- Jaki będzie bilans zysków i strat, jak już ją
przeprowadzisz?
- Gdzie znajdziesz miejsce dla uhonorowania tego, kim byłeś/byłaś?
Czasem zmiana jest naprawdę potrzebna, wszyscy zasługujemy na to, żeby odnaleźć swoje zagubione marzenia ... więc zmieniaj się, rozwijaj, szukaj tego, co dla Ciebie najważniejsze, ale niczego ze swojej pamięci nie wykreślaj, nie wymazuj, szanuj wszystkie swoje doświadczenia.
I niczego nie zaczynaj, bo nie ma i nie będzie nowego początku. Po prostu idź dalej, sensownie korygując kurs.
I niczego nie zaczynaj, bo nie ma i nie będzie nowego początku. Po prostu idź dalej, sensownie korygując kurs.
Dziękuję za ten wpis. Dla mnie kojący, ważny, bardzo na czasie. W prawdzie i ku realności, zamiast kultywowania prostego, jednorazowego zwrotu, cięcia. Jesteśmy zbiorem historii, opowieści, pasmem dróg, które przeszliśmy. Jesteśmy sumą tego wszystkiego czego doświadczyliśmy. Odcinanie, zaprzeczanie, wypieranie szkodzi zdrowiu psychicznemu, tworzy niepełny, sztuczny, wykreowany obraz, który budzi nieufność, w efekcie odstręcza, oszukuje. A w tym co nas konstytuuje, w porażkach i sukcesach, w tym co wspaniałe i czego się wstydzimy tkwi nasz potencjał, nasze odpowiedzi, w tym biorą początek nasze problemy i ich rozwiązania, a także wyżyny na które się wznosimy...i z których spadamy :D Bliskie mi to, co napisałaś Doroto. Tak właśnie uczysz o wizerunku, prawdziwie i bez zbędnych fasad. To w Tobie cenię!
OdpowiedzUsuńDziękuję Dominiko.
Usuń