Nie zastanawiaj się
nad problemem, myśl o rozwiązaniu.
Terry
Goodkind
Czasem zastanawiam się, gdzie przebiega granica między byciem z problemem,
a radzeniem sobie z problemem? Zdarza
się, że im dłużej i intensywniej zmagamy się ze swoimi kłopotami, tym większą
im dajemy władzę nad sobą, nad swoimi myślami, emocjami i sami jesteśmy już
tylko jednym wielkim problemem, rozłożonym na miliony składowych elementów. Przed oczami nie mamy wcale tego,
co chcemy otrzymać od życia, tylko bolesny, trudny kawałek rzeczywistości, dokładnie
ten, którego chcemy uniknąć. To tak
jakbyśmy walili młotkiem w gruby mur, zamiast pomyśleć o pokonaniu go
helikopterem, czy choćby o przystawieniu zwykłej drabiny, co nam w ogóle nie
przychodzi do głowy, bo spod tego muru nie widzimy nawet skrawka błękitnego nieba.
I co w takiej sytuacji?...
To zależy.
Może trzeba zrobić
krok do tyłu, może podnieść wyżej głowę, może po prostu poszukać pod nogami
materiału na drabinę? A może zobaczyć, do czego nasz mur możemy wykorzystać i
na przykład namalować na nim przepiękne graffiti? Doskonale zdaję sobie sprawę, że w przypadku naprawdę
poważnych sytuacji, takie rady mogą po
prostu drażnić. Trudno. Bunt lub zaprzeczenie to często pierwszy krok w
kierunku zmiany myślenia, więc też są przydatne.
Oczywiście nikt
nie ma panaceum na każdy problem, a życie nie jest tak proste, jak wydaje się w
teorii, tyle że można albo zagłębiać się w swoje problemy i nieustannie je
przeżuwać, albo umiejętnie je omijać (jeśli są nieduże), albo odważyć się na eksperymentowanie
i po prostu działać, a nie pieścić się ze sobą.
Mój tato mawia
bezwzględnie, że każdy ma to, na co sobie zasłużył. Długo się z tym nie
zgadzałam, wściekałam się a nawet płakałam z bezsilności, szczególnie wtedy, kiedy
bywałam w wyjątkowo trudnych sytuacjach, ale prawda jest taka, że to
bezwzględne stwierdzenie do dziś mnie motywuje do konkretnej pracy nad tym, na
co chcę w swoim życiu zasłużyć.
I pracuję …. choć
łatwo nie jest.
Jeśli nam
bardzo zależy na naprawieniu czegokolwiek -
siebie, schematów, relacji – to czasem odcinamy się od życia i
poświęcamy się tylko jednej sprawie, nic innego się nie liczy, nic obok nie
istnieje - pracujemy w stworzonym przez siebie nierzeczywistym laboratorium, w
sterylnej koncentracji na zadaniu.
I zazwyczaj osiągamy poczucie, że problem
jest rozwiązany, a wokół panuje szczęście i harmonia, tylko tyle, że często efekt
okazuje się chwilowy. Wypracowany sztucznie model ma prawo nie zadziałać, kiedy
życie nabierze wymiaru powszedniości i gdy dopadną nas znowu codzienne wyzwania
i diametralnie zmienią się warunki. Laboratoryjnie metody w realu mogą się po
prostu nie sprawdzić, nie wystarczyć.
Zresztą, nie
potrafię sobie wyobrazić, jak można stworzyć szczęśliwe życie, które działa na
jednej tylko płaszczyźnie. Człowiek jest całością i gdy choruje noga – boli
kręgosłup, gdy chorują zęby – cierpi serce i stawy, a gdy nie funkcjonuje sfera
prywatna, to i zawodowo jest nam ciężej – problemy mają to do siebie, że
nieproszone roznoszą się na cały układ, osłabiają cały organizm - psychicznie
lub fizycznie.
Na całe
szczęście wszystko pracuje też w drugą stronę – zdrowy organizm i
psychika pomagają się łatwiej uporać z tym, co działa trochę mniej sprawnie. Dlatego zmiany w jednej dziedzinie życia wspieramy poprzez zachowanie życiowej równowagi - poprzez dbałość o to, żeby inne strefy działały bez
zarzutu.
I znowu wróciłam do wcześniejszej tezy, że jeżeli jakiejkolwiek zmianie uda się stworzyć przyjazny klimat,
wpasować ją naturalnie w normalny zdrowy rytm życia, to będzie ona po prostu
trwalsza. Bardziej opisowo – dookoła naszego muru warto najpierw posprzątać,
zrobić miejsce na drabinę i spojrzeć w niebo, czy przypadkiem nie zanosi się na
deszcz. No i zobaczyć w którym miejscu zwykle jeżdżą samochody, a gdzie kiełkuje
posadzone przez nas drzewo i jeszcze zrobić miejsce dla psa, który zwykł tu
przesiadywać i sprawdzić, czy przypadkiem jakiś szczebel drabiny nie jest obluzowany.
Czy tyle
wystarczy?
Oczywiście nie, bo trzeba jeszcze tę drabinę przystawić do muru i
zacząć na nią wchodzić, ciesząc się w duchu z tego, że na górze rozpościera się
błękitne niebo:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz