Człowiek nie pragnie na ziemi wiele,
chciałby tylko, aby to niewiele było dobre
i nie dało na siebie zbyt długo
czekać.
Samuel Butler
Proces życia, proces
coachingowy, proces zmian… powolne dojrzewanie projektów, pomysłów,
przedsięwzięć – wszystko to wymaga ogromnej cierpliwości.
Mimo pełnej świadomości ważnych faz
każdego procesu, mimo doświadczenia, które podobno przychodzi z wiekiem, doskonale
rozumiem tych, którzy się niecierpliwią długim oczekiwaniem. Ja też chciałabym,
widzieć efekty natychmiast. A że nie zawsze jest to możliwe, to czasem
potrzebuję antidotum na cierpliwość i uspokojenie emocji. Jest nim historia
motyla z książki Piotra Adamczyka "Mądre szczęśliwe życie". Owad, który
został przedwcześnie wyjęty z kokonu przez człowieka, nie przeszedł niezbędnych
faz rozwoju. Z niedorozwiniętym ciałem i
skręconymi skrzydłami mógł więc tylko turlać się po ziemi i nigdy nie wzbił się
w powietrze...
Chcemy odnosić sukcesy, być szczęśliwi, kochani, pełni zapału. Oczywiście wiemy, że każdy sukces wymaga pewnego wysiłku, cierpliwości, a aby osiągnąć zadowalający stopień samorealizacji należałoby zacząć od dokładnego wglądu w siebie. Co z tego, jeśli bardziej interesuje nas samochód, komputer, czy serial telewizyjny, a nie nasze własne wnętrze?
Poznawanie siebie trwa i wymaga szczególnej uważności. Budując obraz własnej
osoby zwykle balansujemy pomiędzy tym, co mozolnie tworzymy w swojej głowie, rzeczywistością
obiektywną (jeżeli taka w ogóle jest) i tym jak postrzegają nas inni. A ludzie odbierają
nas różnie, w zależności od pory dnia, własnego samopoczucia, nastroju. Widzą
to, co zdołają zobaczyć i zrozumieć, potem te wycinki filtrują przez własne
doświadczenia, kompleksy, przekonania i odwołują
się do przeczytanych lub zasłyszanych opinii, do tego, co jest dla nich dostępne.
To oczywiste, ale jakże często o tym zapominamy! Efekt - pod wpływem otoczenia
niepotrzebnie zaniżamy swoje możliwości, albo, co zdarza się znacznie rzadziej
– przeceniamy się.
Warto też pamiętać, że jesteśmy przyzwyczajeni do obrazu siebie,
jaki wypracowaliśmy kiedyś (może przed laty?), nie uświadamiamy sobie swoich wciąż
przyrastających zasobów i talentów, ani nabywanych przywar. Do tego zwykle, w natłoku
codziennych obowiązków, totalnie lekceważymy własne potrzeby, marzenia,
przyjemności…
Jak wiec mamy być szczęśliwi, jak mamy budować poczucie własnej
wartości, jak zaakceptować swoje zalety i wady, jeśli nawet nie chcemy ich
dostrzec?
Jak wyznaczyć najlepszy kierunek własnego rozwoju?
Jak spokojnie
czekać na sukces, działając sensownie, celowo i z zapałem?
Przecież
nie chodzi o to, żeby wzorem motywacyjnych trenerów krzyczeć wbrew logice: „mogę!”,
„zrobię!”, „stać mnie na to!”, ale żeby przeanalizować racjonalne przesłanki,
swoje odczucia, potencjał i zdecydować się na wybór takiego kierunku działania,
do którego naprawdę mamy przekonanie.
Oczywiście
nie musi to być rewolucja na wszystkich polach, we wszystkich obszarach życia.
Czasem jedna niewielka zmiana (w stylu kaizen) potrafi zdziałać cuda. Czasem
wystarczy usprawnić jeden element rutyny i życie staje się piękniejsze. Byle nie
robić niczego na siłę, wbrew sobie, nie zagłuszać głosu intuicji, nie
lekceważyć świata swoich wartości.
I
może warto czasem zadać sobie parę weryfikujących pytań:
-
Co świadczy o tym, że idę właściwą drogą?
-
Jakim potencjałem teraz dysponuję?
-
Jakie umiejętności, wiedzę i doświadczenia zdobyłem ostatnio?
-
Jak zmieniło się moje miejsce w środowisku, rodzinie?
-
Co się może zmienić w najbliższym czasie?
-
Jakie wartości są wpisane w schemat mojego działania?
-
Dokąd może mnie zaprowadzić ten konkretny plan?
-
Czy to na pewno mój plan?
…..…
I
nie spieszyć się. Dać sobie szansę na rozwój w najlepszym dla siebie rytmie,
szansę na dokonywanie się zmian, na spokój, jaki wynika z poczucia właściwie
dokonanego wyboru.
A
raz na jakiś czas warto przypomnieć sobie historię motyla, co niniejszym uczyniłam;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz