poniedziałek, 13 maja 2013

Historia motyla.




Człowiek nie prag­nie na ziemi wiele,

chciałby tyl­ko, aby to niewiele było dob­re

i nie dało na siebie zbyt długo czekać. 

Samuel Butler

Proces życia, proces coachingowy, proces zmian… powolne dojrzewanie projektów, pomysłów, przedsięwzięć – wszystko to wymaga ogromnej cierpliwości.

Mimo pełnej świadomości ważnych faz każdego procesu, mimo doświadczenia, które podobno przychodzi z wiekiem, doskonale rozumiem tych, którzy się niecierpliwią długim oczekiwaniem. Ja też chciałabym, widzieć efekty natychmiast. A że nie zawsze jest to możliwe, to czasem potrzebuję antidotum na cierpliwość i uspokojenie emocji. Jest nim historia motyla z książki Piotra Adamczyka "Mądre szczęśliwe życie". Owad, który został przedwcześnie wyjęty z kokonu przez człowieka, nie przeszedł niezbędnych faz rozwoju. Z  niedorozwiniętym ciałem i skręconymi skrzydłami mógł więc tylko turlać się po ziemi i nigdy nie wzbił się w powietrze...

Chcemy odnosić sukcesy, być szczęśliwi, kochani, pełni zapału. Oczywiście wiemy, że każdy sukces wymaga pewnego wysiłku, cierpliwości, a aby osiągnąć zadowalający stopień samorealizacji należałoby zacząć od dokładnego wglądu w siebie. Co z tego, jeśli bardziej interesuje nas samochód, komputer, czy serial telewizyjny, a nie nasze własne wnętrze?

Poznawanie siebie trwa i wymaga szczególnej uważności. Budując obraz własnej osoby zwykle balansujemy pomiędzy tym, co mozolnie tworzymy w swojej głowie, rzeczywistością obiektywną (jeżeli taka w ogóle jest) i tym jak postrzegają nas inni. A ludzie odbierają nas różnie, w zależności od pory dnia, własnego samopoczucia, nastroju. Widzą to, co zdołają zobaczyć i zrozumieć, potem te wycinki filtrują przez własne doświadczenia, kompleksy,  przekonania i odwołują się do przeczytanych lub zasłyszanych opinii, do tego, co jest dla nich dostępne. To oczywiste, ale jakże często o tym zapominamy! Efekt - pod wpływem otoczenia niepotrzebnie zaniżamy swoje możliwości, albo, co zdarza się znacznie rzadziej – przeceniamy się.
Warto też pamiętać, że jesteśmy przyzwyczajeni do obrazu siebie, jaki wypracowaliśmy kiedyś (może przed laty?), nie uświadamiamy sobie swoich wciąż przyrastających zasobów i talentów, ani nabywanych przywar. Do tego zwykle, w natłoku codziennych obowiązków, totalnie lekceważymy własne potrzeby, marzenia, przyjemności… 
Jak wiec mamy być szczęśliwi, jak mamy budować poczucie własnej wartości, jak zaakceptować swoje zalety i wady, jeśli nawet nie chcemy ich dostrzec?
Jak wyznaczyć najlepszy kierunek własnego rozwoju? 
Jak spokojnie czekać na sukces, działając sensownie, celowo i z zapałem?

Przecież nie chodzi o to, żeby wzorem motywacyjnych trenerów krzyczeć wbrew logice: „mogę!”, „zrobię!”, „stać mnie na to!”, ale żeby przeanalizować racjonalne przesłanki, swoje odczucia, potencjał i zdecydować się na wybór takiego kierunku działania, do którego naprawdę mamy przekonanie.
Oczywiście nie musi to być rewolucja na wszystkich polach, we wszystkich obszarach życia. Czasem jedna niewielka zmiana (w stylu kaizen) potrafi zdziałać cuda. Czasem wystarczy usprawnić jeden element rutyny i życie staje się piękniejsze. Byle nie robić niczego na siłę, wbrew sobie, nie zagłuszać głosu intuicji, nie lekceważyć świata swoich wartości.

I może warto czasem zadać sobie parę weryfikujących pytań:
- Co świadczy o tym, że idę właściwą drogą?
- Jakim potencjałem teraz dysponuję?
- Jakie umiejętności, wiedzę i doświadczenia zdobyłem ostatnio?
- Jak zmieniło się moje miejsce w środowisku, rodzinie?
- Co się może zmienić w najbliższym czasie?
- Jakie wartości są wpisane w schemat mojego działania?
- Dokąd może mnie zaprowadzić ten konkretny plan?
- Czy to na pewno mój plan?
…..…

I nie spieszyć się. Dać sobie szansę na rozwój w najlepszym dla siebie rytmie, szansę na dokonywanie się zmian, na spokój, jaki wynika z poczucia właściwie dokonanego wyboru.

A raz na jakiś czas warto przypomnieć sobie historię motyla, co niniejszym uczyniłam;)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz