Photo
by Anna Nawrotek
„Gdy praca, którą wykonujesz nie daje ci
radości, tylko pieniądze,
to jesteś śmiertelnie ubogi.”
Phil Bosmans
Praca, w której się naprawdę
spełniamy, w której pracujemy efektywnie, z prawdziwą pasją, daje nam siłę i ogromną
satysfakcję. Ale to jeszcze nie koniec bonusów, bo zwykle po takiej pracy
przychodzi najpiękniejsza na świecie nagroda, jaką bywa ogromny spokój,
wynikający z głębokiego poczucia samorealizacji. Kto to przeżył, wie o czym
piszę;) Poczucie dobrze wykonanego,
wyjątkowego, bo najbardziej odpowiedniego dla nas zadania, zrobienie
czegoś najwartościowszego, co z siebie
mogliśmy dać światu - najwyższy poziom piramidy Maslowa - to coś o co warto
zabiegać, na co warto cierpliwie czekać.
Jednak, aby doświadczyć pełni samorealizacji,
nie wystarczy po prostu dobrze robić swoje, trzeba dobrze robić naprawdę
swoje. A przecież bardzo często zajmujemy się tym, co za najwłaściwsze dla
nas uznają inni. Nie jest łatwo oprzeć się presji otoczenia, stereotypom, przyzwyczajeniom
(pisałam o tym wielokrotnie). I może właśnie dlatego, wbrew wszystkiemu i
wszystkim, warto co jakiś czas zafundować sobie wycieczkę w głąb siebie, aby ze
zdumieniem dokonywać epokowych odkryć. Odkrycia te nie leżą zwykle głęboko - znajdują się tuż pod
powierzchnią samoświadomości, są niemal namacalne, ale zwykle uparcie wypierane.
Szkoda. Dlaczego nie zauważamy prawdy o sobie?... Bo wydaje nam się, że nie
wolno zmieniać wypracowanych mozolnie schematów myślowych?... Bo uważamy coś za
zbyt proste, zbyt banalne, aby było wartościowe?
Jeżeli przyjmując otaczające wzorce
nieustannie zaprzeczamy sobie samym, jeśli przesiewamy własne marzenia i
odczucia przez sito pozornie obiektywnej rzeczywistości, zawiści i ambicji
innych ludzi, to pozwalamy sobie odkryć tylko część własnej prawdy i będziemy tylko
częściowo szczęśliwi. Prawdy się nie da oszukać. Powróci w najmniej oczekiwanym
momencie i odbierze nam małe radości z małych osiągnięć (małych, nawet jeśli na
pozór wydają się bardzo wielkie). Nie do wiary, a jednak tak jest.
Dotarcie do tego, co przed sobą skrzętnie
ukrywamy, do pomijanych wartości,
pogubionych idei, marzeń i odczuć, do których nie mamy odwagi się
przyznać nie musi być bardzo silnym przeżyciem, czasem po prostu jest procesem,
serią malutkich sygnałów, ledwo zauważalnych odkryć. Ważne, żeby je dostrzec,
docenić i wydobyć na światło dzienne.
I choć pewnie nie ma uniwersalnych
metod poznawania siebie, nie ma uniwersalnych pytań, które pomogą każdemu, to
jednak pokuszę się o napisanie kilku, jako inspiracji do tworzenia własnych:
- Które chwile mojej pracy są najłatwiejsze,
najprzyjemniejsze? Co robię z przyjemnością?
- Kiedy miewam „błysk w oku”?
- O czym mówię i myślę najczęściej?
- Jakie swoje umiejętności
umniejszam słowami: „to akurat umiem, przyszło samo”?
- Od jakich obowiązków odchodzę z
przykrością, bo muszę zająć się czym innym?
- W jakich momentach ludzie patrzą na
mnie z podziwem w oczach?
…………………………………………………………………………………..
Oczywiście można się też zabawić się w przetestowanie
swoich możliwości i talentów, robić sobie różne testy, poznać swój profil
osobowości. To bardzo cenna wiedza i warto ją posiadać,… ale posiadać a umieć
wykorzystać, to już zupełnie inna bajka.
Ja przede wszystkim wierzę, że warto
zadawać sobie mądre pytania, warto mieć mądrego coacha lub po prostu mądrego przyjaciela,
czytać inspirujące książki i czasem myśleć tylko o sobie. Nagroda nadejdzie
niepostrzeżenie, a będzie nią niepowtarzalne uczucie spełnienia, którego nie
da się kupić za żadne pieniądze, będzie nią świadomość, że jesteśmy
najwartościowszym wydaniem siebie samych, niezależnie od tego, co myślą wszyscy
inni dookoła.