„Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”
Artur Schopenhauer
W końcu
kiedyś baterie się wyczerpują - nie można pracować bez końca, nie zwracając
uwagi na choroby, spadek formy, obniżający się nastrój. Nic, co robimy na siłę
i za wszelką cenę nie będzie na najwyższym poziomie. Zresztą, w słowach
„najwyższy poziom” jest też pewien element przymusu i presji, jaką wywieramy na
siebie. Presji, która sama z siebie zaprzecza słowu „doskonały”.
Ostatnio
przyszło mi samej boleśnie zderzyć się z problemem pracy ponad siły i
przypomniałam sobie o szacunku do swojego ciała, do siebie, a nawet do własnego
„ego”, które też czasem trzeba dopieścić (byle z naciskiem na czasem!). Jeżeli
nie zadbamy o siebie, to nie będziemy w stanie dać wiele innym. Truizm? Pewnie
tak, dobrze jednak wiemy, że to, co najbardziej oczywiste, zwykle bywa
ignorowane.
Chociaż żyjemy z pełną świadomością najlepszych zasad
postępowania, to często zupełnie nie przejmujemy się nimi, co więcej -
wypracowujemy doskonały sposób omijania tego, co według wszelkich zasad
przynosi największą korzyść. Oczywiście wszystko do czasu, dopóki życie nie
zafunduje nam terapii wstrząsowej. Wtedy dochodzi do poszerzenia perspektywy i
zdroworozsądkowe zasady przez chwilę chce się stosować. Ale czas leczy rany i …wszystko
wraca do normy. Okazuje się, że do zmiany sposobu życia nie wystarczy ani dobrze
opracowany plan, ani postanowienie poprawy - potrzebna jest jeszcze głęboka motywacja,
wynikająca z mądrej samoświadomości. Tylko jak ją uzyskać? …
Poszukując
rozwiązań lubię zaczynać od rzeczy najprostszych, tak więc na przykład często analizuję
życiowe, a i firmowe priorytety, przy pomocy tzw. matrycy Eisenhowera. Pewnie
większość osób zna metodę, ale na wszelki wypadek przypomnę. Zadania, które
mamy do wykonania dzielimy na to, co ważne
i pilne (to zrobić musimy), nieważne
i niepilne (to, co możemy sobie śmiało darować – telewizja, nadmiar maili
itp.) i oczywiście opcje pośrednie, nieważne
i pilne (rzeczy, które najlepiej zlecić do wykonania innym) i niepilne a ważne. Rzeczy niepilne a
ważne, to priorytety, które zaniedbywane staną się wkrótce naglące, a wtedy są
w stanie nieźle namieszać w życiu. Do takich priorytetów należy też tzw. „ostrzenie
piły” (wg. Coveya), czyli dbałość o siebie, o swoją energię i zdrowie. I to
jest bezdyskusyjnie uniwersalny priorytet. Ale są tu też rzeczy leżące u
podstaw naszej życiowej misji, która domaga się realizacji, chodzi o
działania wynikające ze zrozumienia siebie, o odrzucenie schematu wymuszonego przez otoczenie, o uznanie
własnych wartości, które zaniedbywane, wprowadzają niepokój i chaos.
Dlatego ludziom
czasem przydaje się coaching, który konfrontuje z prawdą, wymusza uczciwość
wobec samego siebie, a potem pomaga działać zgodnie z wytyczoną drogą.
Przydają się
pytania:
- Czego
rzeczywiście chcesz? Co jest dla Ciebie ważne?
- Co tak
naprawdę osiągasz, do jakiego efektu się przybliżasz, żyjąc tak jak żyjesz?
- Jakie
wartości chronisz nie chcąc robić tego, co pozornie najlepsze?
- Co jest
najlepsze dla Ciebie naprawdę, a nie pozornie?
- Czego
potrzebujesz, żeby zniwelować sprzeczność pomiędzy powinienem/powinnam a chcę?
…..
Bo dopiero
mając świadomość siebie można zająć się mądrą selekcją celów, zadań, zrobić
sobie przegląd obowiązków. Można wyeliminować wiele niepotrzebnie absorbujących
rzeczy, które powodują złudne wrażenie, że jesteśmy bardzo zajęci, które
sprawiają, że zamiast koncentrować się tym, co naprawdę ważne, stwarzamy iluzję
pracy, wrażenie dbałości o wszystko i wszystkich dookoła. A prawdziwe priorytety???
Te dopracowujemy w ostatniej chwili, w pocie czoła i z ogromnym napięciem
„padając na nos.”
Jeśli więc skuteczność
i profesjonalizm, zależą od
koncentracji, na tym, co najważniejsze (naturalnie doszłam do banału:)),
to powodzenie życiowe zależy w moim przekonaniu od tego, czy mamy odwagę realizować
siebie, omijając wszystko co nam przeszkadza, co nas hamuje, co zabiera ważną
energię. I wtedy zamiast pracy ponad siły uzyskujemy błysk w oku i flow, a
zamiast parcia na doskonałość, mamy parcie na rozwój. Wtedy pracujemy w swoim
tempie i z prawdziwą przyjemnością.