"Najważniejsze
jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło.
I zwyczaje. I święta
rodzinne. I dom, który się wspomina.
Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu."
Antoine de
Saint-Exupéry
Ostatnio pytano
mnie o zdanie w sprawie świątecznych porządków. Coach - autorytet?...;)
No cóż,
chyba czas się przyznać, że nie czuję się autorytetem ani w tej sprawie, ani w
wielu innych, a już absolutnie nie czuję się uprawniona do narzucania
czegokolwiek innym ludziom. W temacie porządków i przygotowań przedświątecznych
też.
Oczywiście,
jak wszyscy zauważam, że nasze społeczeństwo od jakiegoś czasu dzieli się na
dwa obozy - ten popierający wzorowe panie domu, które realizują swoje cele -
błyszczące okna i meble, wypieki. Wszystko ma się świecić i pachnieć, bo jak
inaczej wyobrazić sobie święta?... Do tego wszystkiego mają być jeszcze
wysypujące się spod choinki sterty prezentów.
Druga grupa
- uważająca się za bardziej postępową - odpuszcza sobie świąteczne szaleństwo, a
same święta traktuje z lekkim dystansem, zakładając że porządki czy góry
jedzenia to coś, co jest po prostu bez sensu, bo przecież porządki powinno się
robić przez cały rok, a nadmiar jedzenia jest niezdrowy.
Każdy jest
przekonany o słuszności własnych poglądów. I dobrze, bo przecież każdy ma prawo
przygotowywać się do świąt po swojemu. Nie jest tu ważne ani moje zdanie, ani
zdanie reszty świata.
Może
warto tylko sformułować pytania, które mogą zaprowadzić nas w kierunku wymarzonych
świąt, które pozwolą albo bez wyrzutów sumienia odpuścić świąteczne porządki,
albo z pełnym przekonaniem zabrać się do roboty:
- Jakie są moje
wymarzone święta?
- Co jest
dla mnie wartością świąt?
- Czego chcę
dla siebie, czego dla swojej rodziny?
- Co osiągnę,
jeśli zrealizuję swój świąteczny plan?
Bo jeśli lubisz
porządek i świąteczną krzątaninę, to pewnie przygotowania do świąt stanowią
dla Ciebie część magii, a przewracając dom do góry nogami chcesz przekazać
najbliższym tradycję i wyjątkowość tych dni?
Ale może wolisz po prostu odpocząć, spotkać się
z bliskimi inaczej niż wszyscy, na luzie?
A może zamkniesz
drzwi na klucz i po prostu wyjedziesz?
Ważne, co
chcesz przekazać najbliższym - tradycję czy dystans do tematu? A może jakąś
wersją pośrednią?
Masz prawo podjąć każdą decyzję i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia - Ty wybierasz, bo to Twoje życie, Twoje święta i Twoja rodzina.
Masz prawo podjąć każdą decyzję i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia - Ty wybierasz, bo to Twoje życie, Twoje święta i Twoja rodzina.
Dobrze tylko
żeby ten wybór był świadomy, żeby potem nie zadręczać rodziny poczuciem winy,
bo "ja to wszystko sama...", "ja się tak napracowałam, a
wy...?" Co Ci po tym, że zrealizujesz
swój porządkowy cel, jeśli efektem będzie Twoje poczucie rozżalenia i skwaszone miny najbliższych?
Warto uświadomić sobie, że cel to nie efekt, błysk w domu, to niekoniecznie rodzinna
atmosfera, a pełen luz, to nie zawsze wymarzone przez Twoją rodzinę święta...
W świętach chodzi
chyba przede wszystkim o to, żeby było przyjemnie, rodzinnie, ciepło. Święta
mają być radosne, mają dać nam wytchnienie od codziennych problemów, odpoczynek
i powrót do czasów, kiedy byliśmy beztroscy...
W czasie
świąt mamy szansę odnaleźć siebie, odzyskać poczucie, że jest takie miejsce
na ziemi, które jest naprawdę moim miejscem, że są ludzie, do których mi
blisko, z którymi dzielę podobne wartości, na których mogę zawsze liczyć.
Może więc jeszcze
raz zrewidować listę przedświątecznych planów, może coś wykreślić, albo coś
dodać, albo na przykład trochę popracować nad sobą, żeby w tzw. kulminacyjnym
momencie pozwolić sobie na pełną akceptację tzw. wad, dziwactw czy humorów najbliższych...
Bo przecież wszyscy
potrzebujemy tolerancji dla swoich słabości, bo każdemu z nas jest potrzebna
równowaga, wsparcie i poczucie bezpieczeństwa, a najmocniejsi ludzie, to ci,
którzy pielęgnują swoje korzenie, bo wiedzą, że to dzięki nim są tym, kim są.
Ale to oczywiście tylko moje zdanie...
Ale to oczywiście tylko moje zdanie...