Blask
Teleskop Apex przygląda się ciemnym obłokom Byka,
bada rzeczywistość 450 lat świetlnych.
Rejestruje blask tych, co odeszli.
Redukuje odbicia i podnosi transmisję światła niebieskiego.
Na wielkim granacie nieba
nieskończenie dobrymi chęciami świecą Oni.
Wysyłają deszcze meteorytów,
komety pełne przestróg i rad,
którymi niebo jest łaskawie wybrukowane.
Eugenia - 19.02.2012.
Kiedy umarła babcia, skończyło się moje dzieciństwo – ona
nauczyła mnie miłości do ludzi, zwierząt i książek i nauczyła mnie szydełkować,
a miałam przecież tylko osiem lat. Kidy umarła prababcia ze Szczawnicy,
zrozumiałam, że można o siebie dbać, można być radosnym i aktywnym do końca
życia i niezależnie od wieku być inspiracją dla innych. Kiedy umierał dziadek
zrozumiałam, że śmierć jest dla każdego trudna, bardzo trudna, nawet jeśli się
żyło prawie sto lat. A kiedy umarła Ewa, Rezon stracił sens. Z nią pierwszą
spotkałam się, żeby spytać, czy będzie uczyła na kursach. Jej zapał spowodował,
że w ciągu trzech tygodni moja firm ruszyła. Była mi bardzo bliska, była ciepła
i szlachetna, bez cienia zawiści za to z gorącym sercem dla wszystkich dookoła.
Zawsze radosna, pełna życia, podróżniczka, otwarta na nowe doświadczenia -
zmarła z powodu własnego zaniedbania. Po
drodze jeszcze parę bezsensownych bolesnych śmierci – młodych i starszych
ludzi, a nawet bliska mi mentalnie Szymborska, z którą wymieniłam
korespondencję, gdy pisałam o niej pracę magisterską (nie była wtedy
noblistką), do dziś mam jej list z charakterystycznymi wycinankami. I w końcu
odeszła moja ukochana kuzynka Ania – niezwykle szlachetna i pełna optymizmu,
niezależnie od zmiennych kolei jej niełatwego życia. Zawsze dla ludzi, zawsze uśmiechnięta
– cicha, mądra, otoczona ogromną miłością rodziny i przyjaciół. Odchodząc
zrobiła porządki, zadbała o rodzinę, ułożyła wszystko, jak trzeba, nawet
przeczytała parę postów mojego bloga.
Boli? Jeszcze boli. Ale oprócz bólu jest coś jeszcze, coś co
nadaje sens życiu, śmierci i poszukiwaniu sensu, absolutu, a może po prostu
poszukiwaniu istoty człowieczeństwa. Jest coś, co zostaje, co przekazujemy z
pokolenia na pokolenie – zamysł, idea, misja… A może mądrość, dobro i nie do końca
wykorzystany potencjał? Coś, co warto robić, dla czego warto żyć, coś co
poniesiemy dalej, na czym będą budować następne pokolenia. Bliscy ludzie,
którzy odeszli dali mi niezwykły dar - wiarę w sens życia dla innych. Dali też
odwagę, żeby żyć i wykorzystywać wszystkie swoje możliwości, bo życie w obecnej
postaci nie trwa wiecznie.
Kiedy pytam swoich klientów, co zrobiliby gdyby zostało im
niewiele życia (pół roku, rok ), kiedy pytam o globalny sens, ideę, misję
czasem widzę tylko oczy pełne strachu i ucieczki przed tym, co nieoswojone,
nieznane, niezgłębione. Widzę ucieczkę od prawdy i tego, co najważniejsze. Widzę
odrzucenie trudnych emocji, które nie są akceptowane. To bardzo ludzkie,
naturalne, instynktowne.
Może to próba zaprzeczenia odchodzeniu, przemijaniu, może
ucieczka od konieczności zmierzenia się z czymś silniejszym od nas? Nie wiem.
Ale może jednak powinniśmy pozwolić odejść marzeniom, ludziom,
wydarzeniom, których nie możemy zatrzymać?
Może szacunek dla tych, co odeszli nie
znaczy ciągłego rozjątrzania, rozdrapywania ran? I może nie chodzi o to, żeby raz
do roku zapalić świeczkę, ale żeby świadomie pielęgnować w sobie to, co kiedyś
dano nam najlepszego i po prostu przekazywać dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz