wtorek, 4 grudnia 2012

O co tak naprawdę Ci chodzi?



Jakie niebezpieczne jest spełnienie marzeń.
Wystraszone swoją arogancją,
nieoczekiwane w zwykłym rytmie życia.

Przerażające,
Nie do uwierzenia.

Szuka wciąż powodu, żeby się nie spełnić,
 żeby przeciąć pasmem znajomych nieszczęść
prostacko uśmiechniętą
wstążkę radości.


Lubię motywacyjną opowiastkę o orle, który jako jajko dostał się do kurnika. Wysiedziała go kura, wyrósł na wiejskim podwórku. Skubał trawkę, chodził za kogutami i czasem patrzył w niebo. Pewnego dnia zobaczył wysoko szybującego orła.
- „Patrz - powiedział do koguta – jaki piękny wolny ptak.”
- „Piękny - odpowiedział kogut - ale my jesteśmy tylko kogutami i nie nam marzyć o swobodnym locie w przestworzach.”
Młody orzeł westchnął, jeszcze raz tęsknie spojrzał w niebo i wrócił do skubania swojej trawki.  Przeżył wiele lat na swoim podwórku i umarł wierząc, że jest kogutem.

Pewnie ile osób, tyle interpretacji tej historii – dla jednego najważniejsze będą granice, jakie stawiamy sobie sami, dla kogo innego ograniczenia, które funduje nam najbliższe (nawet bardzo kochające) otoczenie, a może ktoś zwróci uwagę na to, jak użyteczne bywają dla nas marzenia, a ktoś inny pomyśli o potrzebie determinacji i uporu w dążeniu do spełnienia tych marzeń?

Mnie opowiastka łączy się ze słowami: „Jak coś jest niemożliwe, to znajdź kogoś, kto o tym nie wie, a on to zrobi.” Orzeł dowiedział się, że latanie jest niemożliwe i nie poleciał. Gdyby tego nie wiedział, to bez trudu rozwinąłby skrzydła.

               Możliwa jest jeszcze inna wersja – orzeł czuł, że jest w stanie latać, ale nie chciał być inny, niż cały drób na podwórku.
Jakże często boimy się, że staniemy się inni niż otaczający nas świat. Jeśli odbiegamy od normy, ludzie patrzą na nas dziwnie. Może więc warto sobie pomóc i poszukać kilku osób, które myślą i marzą podobnie, a wtedy wreszcie sami uwierzymy, że jesteśmy normalni?
Chyba wiem o czym piszę;) Od lat z zapartym tchem czytałam literaturę motywacyjną i psychologiczną, a moje otoczenie o „ścisłych” zainteresowaniach, patrzyło na mnie, jak na niegroźną wariatkę. Tak było do czasu … pierwszego obozu pamięciowego w 2008 roku, gdzie poznałam takich samych niegroźnych wariatów:)

Jaki z tego wniosek?... Niech każdy sobie odpowie sam.  
Ja zakończę pytaniami:
- Co tak naprawdę jest dla Ciebie ważne?
- O co tak naprawdę Ci chodzi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz