Jakie niebezpieczne jest spełnienie marzeń.
Wystraszone swoją arogancją,
nieoczekiwane w zwykłym rytmie życia.
Przerażające,
Nie do uwierzenia.
Szuka wciąż powodu, żeby się nie spełnić,
żeby przeciąć
pasmem znajomych nieszczęść
prostacko uśmiechniętą
wstążkę radości.
Lubię motywacyjną opowiastkę o orle, który jako jajko dostał się do
kurnika. Wysiedziała go kura, wyrósł na wiejskim podwórku. Skubał trawkę,
chodził za kogutami i czasem patrzył w niebo. Pewnego dnia zobaczył wysoko szybującego
orła.
- „Patrz - powiedział
do koguta – jaki piękny wolny ptak.”
- „Piękny -
odpowiedział kogut - ale my jesteśmy tylko kogutami i nie nam marzyć o
swobodnym locie w przestworzach.”
Młody orzeł
westchnął, jeszcze raz tęsknie spojrzał w niebo i wrócił do skubania swojej
trawki. Przeżył wiele lat na swoim
podwórku i umarł wierząc, że jest kogutem.
Pewnie ile osób, tyle interpretacji tej historii – dla jednego
najważniejsze będą granice, jakie stawiamy sobie sami, dla kogo innego
ograniczenia, które funduje nam najbliższe (nawet bardzo kochające) otoczenie, a
może ktoś zwróci uwagę na to, jak użyteczne bywają dla nas marzenia, a ktoś inny
pomyśli o potrzebie determinacji i uporu w dążeniu do spełnienia tych marzeń?
Mnie opowiastka łączy się ze słowami: „Jak coś jest niemożliwe, to
znajdź kogoś, kto o tym nie wie, a on to zrobi.” Orzeł dowiedział się, że latanie
jest niemożliwe i nie poleciał. Gdyby tego nie wiedział, to bez trudu rozwinąłby
skrzydła.
Możliwa
jest jeszcze inna wersja – orzeł czuł, że jest w stanie latać, ale nie chciał
być inny, niż cały drób na podwórku.
Jakże często
boimy się, że staniemy się inni niż otaczający nas świat. Jeśli odbiegamy od
normy, ludzie patrzą na nas dziwnie. Może więc warto sobie pomóc i poszukać kilku
osób, które myślą i marzą podobnie, a wtedy wreszcie sami uwierzymy, że
jesteśmy normalni?
Chyba wiem o
czym piszę;) Od lat z zapartym tchem czytałam literaturę motywacyjną i
psychologiczną, a moje otoczenie o „ścisłych” zainteresowaniach, patrzyło na
mnie, jak na niegroźną wariatkę. Tak było do czasu … pierwszego obozu pamięciowego
w 2008 roku, gdzie poznałam takich samych niegroźnych wariatów:)
Jaki z tego
wniosek?... Niech każdy sobie odpowie sam.
Ja zakończę pytaniami:
- Co tak
naprawdę jest dla Ciebie ważne?
- O co tak
naprawdę Ci chodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz