poniedziałek, 27 października 2014

EGZAMIN Z ŻYCIA.



"Sensem życia jest życie" 
Wojciech Eichelberger


Kiedyś ktoś nam powiedział, że mamy zdać egzamin z życia.
Nie wiedział o co chodzi, nie wiedział jaki to ma być egzamin, nie wiedział też po co go mamy zdać. Nic nie wiedział. Wiedział tylko, że w naszej rzeczywistości wciąż zdaje się jakieś egzaminy.
Może to był rodzic? Może nauczyciel? ... Potem teorię życiowego egzaminu powtarzali wszyscy wokół. I przywykliśmy, i ciągle zdajemy większe i mniejsze sprawdziany - z wiedzy, z kompetencji, z doświadczenia, z relacji z innymi i z samym sobą. Zdajemy nawet egzaminy z samorealizacji, wiecznej młodości i własnego szczęścia.

Napinamy się do granic możliwości, żeby tylko zdać. Co? Po co? Przed kim? Na jaką ocenę?... Tego tak do końca nie wiemy, bo żyjemy w pędzie, stresie, w biegu - jak tytuł mojego bloga.


NiewÄ…tpliwie na pewnym etapie życia potrzebna jest motywacja do rozwoju, do tego żeby zaistnieć, a w pracy potrzebne sÄ… pewne osiÄ…gniÄ™cia. Tyle że, gdy  za wszelkÄ… cenÄ™ staramy siÄ™ wygenerować te osiÄ…gniÄ™cia, giniemy w szaleÅ„czym dążeniu do osiÄ…gania i gubimy siebie.
To się nazywa niespójność.
Zwykle przed niespójnoÅ›ciÄ… broni siÄ™ nasze ciaÅ‚o - chorujemy, mamy nerwicÄ™ lub ( w wersji najÅ‚agodniejszej ) po prostu jesteÅ›my wciąż spiÄ™ci. Ale z tym da siÄ™ dość dÅ‚ugo żyć, od tego siÄ™ od razu nie umiera, to można zagÅ‚uszyć  - nerwowym Å›miechem, odcinaniem siÄ™ od siebie, ciÄ…gÅ‚ym oglÄ…daniem telewizora, bombardowaniem ciaÅ‚a i umysÅ‚u przeróżnymi bodźcami, atrakcjami, używkami, szaleÅ„czym dążeniem do samospeÅ‚nienia.  


Więc żyjemy, jak nas wychowano, tak długo, aż zaczyna być bardzo niewygodnie. Wtedy nagle budzimy się, pytamy: "co ja tu robię?" i szukamy...
Ale nawet na drodze do poszukiwania siebie też się zwykle napinamy, bo taka jest nasza kultura, taki schemat : "bądź lepszą wersją samego siebie" teraz, natychmiast!!! Natychmiast niewiele wychodzi z tej "lepszej wersji ", a więc ludzie chodzą na przeróżne spotkania, warsztaty, prelekcje, żeby odnaleźć cudowne panaceum na ból istnienia.
To łatwiejsze, niż poprzyglądać się sobie, bo zwykle boimy się konfrontacji z naszą "ciemną stroną mocy", nie dajemy sobie szansy, żeby posiedzieć w ciszy i samotności i potem dziwimy się, że narzędzia, terapie, coachingi nie działają. Nie zadziałają, bo za pomocą innego człowieka nie da się znaleźć własnego "ja".

I może dlatego zwykle mamy te same, powtarzające się od lat, rozterki - okazuje się, że na szkoleniach dla biznesu ludzie zwykle poszukują siebie, na szkoleniach dla coachów - poszukują siebie, a na wykładach studenci już też zaczynają szukać siebie... Ludzka norma.

Ale to nie wszystko, bo od czasu do czasu (jedni częściej, inni rzadziej) jeszcze się sami egzaminujemy, sprawdzamy swoją nie dość doskonałą wartość, więc jeszcze bardziej się napinamy i dokładamy sobie nie dość dobrze zdane cząstkowe sprawdziany;)
W tym szaleÅ„stwie jest jeszcze nasze ciÄ…gle niedopieszczone ego, które coraz bardziej domaga siÄ™ wysÅ‚uchania i tylko dodaje problemów...  


Recepta?... Nie mam recepty dla wszystkich, bo każdy musi znaleźć receptę dla siebie.
Wiem tylko, że zdawanie wiecznych egzaminów, nawet jeśli są to egzaminy z samorealizacji czy samodoskonalenia, nie ma sensu i że w życiu chodzi o to, żeby po prostu żyć, robić swoje i dać innym to samo prawo i przestrzeń do brania, dawania i własnych wyborów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz