poniedziałek, 17 czerwca 2013

Na poboczu.



  
Photo by Anna Nawrotek



 „Pozytywne strony osobowości rozwijają się,

gdy człowiek stawia czoło doświadczeniom budzącym napięcie

i wychodzi z nich zwycięsko”

Rollo May





Mój przyjaciel mawia, że przysłowia ludowe są kwintesencją myśli psychologicznej i chyba ma sporo racji. Ja więc dzisiaj zacznę przysłowiem: „Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz!” – prosta życiowa prawda, która pomaga osłodzić smak porażki. Tylko czy chcemy o niej pamiętać?

  
Jeśli mamy własne, bardzo konkretne plany na życie i idealnie rozpisane scenariusze, to czasem nie dajemy sobie pozwolenia nawet na niewielką elastyczność, o błędach już nie wspominając. Zwykłego niepowodzenia nie odbieramy, jako nieuniknionej kolei rzeczy w procesie uczenia się, tylko nadajemy mu rangę kataklizmu. No i oczywiście nie zamierzamy odwoływać się do jakiegoś głupiego przysłowia.... Szkoda, bo jeśli na skutek zwykłych trudności znika radość z życia, pryska poczucie własnej wartości, a nawet rozpływa się wspomnienie dotychczasowych osiągnięć, to zwykle pojawiają się problemy.

Najczęściej zdajemy sobie sprawę, z tego że sztywne założenia utrudniają osiąganie życiowych celów i skutkują zniechęceniem, a czasem nawet depresją, ale nie zawsze z tej wiedzy robimy użytek.  Są osoby, które bezustannie testują przeróżne diety i za każdym razem rezygnują przy pierwszym złamaniu narzuconego sobie reżimu, bo w ich przekonaniu jedno odstępstwo niweczy dotychczasowe wysiłki. Zresztą, co tu teoretyzować, chyba każdemu zdarzyło się kiedyś zachwianie motywacji, jako skutek złamania twardo wyznaczonych założeń.


Ciekawe dlaczego tak bardzo chcemy być idealni?... A może lepiej zapytać, czemu z byle powodu potrafimy zaprzepaścić efekt własnej pracy?  Zastanowić się, gdzie „kuleje” schemat?

Tony Buzan w książce „Zmiana i co dalej” twierdzi, że jeśli potrafimy współpracować ze zmieniającym się światem, a nawet pewne zmiany wyprzedzać, to po prostu jest nam lepiej i osiągamy więcej.  Logiczne! 
To czemu czasem działamy, jakbyśmy liczyli, że to świat nagnie się do nas? Czemu stawiamy sobie nierealne wymagania?


A może czasami przydało by się popracować nad korektą własnych planów i pozwolić sobie na parę przemyśleń:

- Czy planując życie i wyznaczając cele zostawiamy sobie jakąkolwiek  przestrzeń na naturalne zmiany, jakie zwykle zachodzą wokół nas?

- Czy bierzemy pod uwagę zmienność świata, innych ludzi, a nawet niestabilność własnych sił i nastrojów?

- Czy widzimy tylko wąską drogę, którą mamy iść, czy i pobocze, na którym możemy w każdej chwili zatrzymać się, odetchnąć?

 - Jaka szerokość pobocza jest nam rzeczywiście potrzebna i na jaką sami sobie chcemy pozwolić?

Jeśli pobocze będzie za szerokie, to przecież można odejść za daleko, a nawet zabłądzić… Z kolei za wąskie pobocze nie daje szansy, żeby w czasie podróży odpocząć, uśmiechnąć się, spojrzeć w słońce, rozejrzeć się dookoła - wymaga ogromnej koncentracji, szczególnie wtedy, gdy chcemy zdecydowanie przyspieszyć.
 

Wszystkich zmian i problemów pewnie nigdy nie uda się przewidzieć, ale może po prostu można nauczyć się dokonywać świadomych wyborów – samodzielnie decydować o tym, kiedy  szybko posuwać się do przodu i na wyboistej drodze doświadczać nieuniknionych potknięć (i wtedy dawać sobie na nie pełne przyzwolenie), a kiedy trochę zmodyfikować cel i działać wolniej, ale za to płynniej. Bo przecież czasem, zamiast czekać aż przyjedzie ekipa remontowa i załata ogromną dziurę na środku autostrady, można znaleźć objazd węższymi dróżkami;)
 No i jeszcze warto  czasem spojrzeć na życie z odpowiedniej perspektywy i zastanowić się, jaki procent naszego czasu chcemy spędzić na poboczu?