"Serce
kłamie, a głowa nas zwodzi. Jedynie oczy widzą prawdę.
Patrz oczyma. Słuchaj
uszami. Wąchaj nosem i czuj przez skórę.
Potem dopiero myśl. W ten sposób
poznasz prawdę."
George R.R. Martin "Gra o tron".
Dziś parę przemyśleń i wniosków po moim wyjeździe do
Ojrzanowa na warsztaty antystersowe "8XO" autorstwa Wojciecha Eichelbergera, przez niego osobiście prowadzone.
Nie
zamierzam obwieszczać rewelacji, pisząc: "Wojciech Eichelberger wybitnym polskim psychologiem jest" - kto się choć trochę interesuje psychologią
tyle wie, kto się nie interesował do tej pory, może sobie doczytać.
Natomiast wracając do tematu warsztatów, pragnę zarekomendować drugą prowadzącą, którą była nieoceniona dla mnie Agata Głowacka - wysokiej klasy choreoterapeutka i specjalistka od zarządzania stresem.
Natomiast wracając do tematu warsztatów, pragnę zarekomendować drugą prowadzącą, którą była nieoceniona dla mnie Agata Głowacka - wysokiej klasy choreoterapeutka i specjalistka od zarządzania stresem.
Kończąc zachwyty napiszę może jeszcze, że było cudownie i odpoczęłam wspaniale, wiem
gdzie mam w ciele spięcia i blokady, co mam rehabilitować, nad czym pracować:)
Wyjazd absolutnie wart każdej złotówki, reklamuję go całkowicie świadomie, z ogromnym
przekonaniem i pewnością jakości, która stoi za marką prowadzonego przez W. Eichelbergera Instytutu Psychoimmunologii IPSI.
Zajęcia prowadzone z ogromnym szacunkiem dla uczestników,
humorem i zaangażowaniem trenerów dawały mi pełne poczucie bezpieczeństwa,
relaks i niezły ładunek wiedzy.
Całości dopełniło zaczarowane miejsce, pani Hania przygotowująca świetne posiłki i staw pełen ryb, które łaskawie tolerowały pływających na ich terenie ludzi.
Całości dopełniło zaczarowane miejsce, pani Hania przygotowująca świetne posiłki i staw pełen ryb, które łaskawie tolerowały pływających na ich terenie ludzi.
No i nie sposób nie wspomnieć o świetnej grupie uczestników.... ! :)
O samej metodzie można przeczytać na stronach IPSI (http://ipsi.pl/), więc skoncentruję się na dwóch elementach, które mnie
osobiście najbardziej zapadły w pamięć.
Pierwszy, to
świadomość faktu, że jedynym sensownym sposobem na zapobiegnięcie przykrym
następstwom stresu jest fizyczne odreagowanie go! Wiedza ogólnie dostępna i oczywista? ... I co z tego?!... ;)
Ja potrzebowałam usłyszeć ją w nowy sposób, poczuć wszystkimi zmysłami, żeby zrozumieć. I już się nie dziwię, że w przeszłości nie umiałam opanować stresu ani pozytywnym myśleniem, ani medytacją.
Ja potrzebowałam usłyszeć ją w nowy sposób, poczuć wszystkimi zmysłami, żeby zrozumieć. I już się nie dziwię, że w przeszłości nie umiałam opanować stresu ani pozytywnym myśleniem, ani medytacją.
Cóż, gdyby człowiek pierwotny, którego
atakował niedźwiedź, medytował, albo myślał pozytywnie ("nie ma niedźwiedzia, ten niedźwiedź to fatamorgana"), to gatunek ludzki pewnie dawno by wyginął. Przetrwaliśmy tylko dlatego, że potrafiliśmy
ratować swoje życie, angażując w ucieczkę całą energię i wszystkie dostępne
części ciała.
W ten sposób też eliminowaliśmy stres i ten schemat działa do tej pory. Pozytywne myślenie i medytacja są wskazane, ale dopiero wtedy, kiedy odreagujemy emocje. Dla mnie więc najważniejszym z ośmiu antystresowych "O" jest odreagowanie.
W ten sposób też eliminowaliśmy stres i ten schemat działa do tej pory. Pozytywne myślenie i medytacja są wskazane, ale dopiero wtedy, kiedy odreagujemy emocje. Dla mnie więc najważniejszym z ośmiu antystresowych "O" jest odreagowanie.
Ktoś może spytać zawiedziony: "Tylko tyle!? ... W moim świecie to "tylko tyle" jest najwartościowszą i najbardziej motywującą wiedzą
pod słońcem - wreszcie budzę się i chodzę spać planując, w kwtegorii priorytetów, aktywność ruchową na
nowy dzień.
Druga niezwykle istotna informacja jest odpowiedzią na moją frustrację, spowodowaną tym, że nie zawsze potrafię z uśmiechem na ustach
przechodzić ciężkie życiowe chwile.
Pozornie oczywiste, wypowiedziane przez Wojciecha Eichelbergera słowa, że reagować mamy po prostu adekwatnie do sytuacji i nikt nam się nie każe zawsze uśmiechać, były dla mnie absolutnie terapeutyczne.
Pozornie oczywiste, wypowiedziane przez Wojciecha Eichelbergera słowa, że reagować mamy po prostu adekwatnie do sytuacji i nikt nam się nie każe zawsze uśmiechać, były dla mnie absolutnie terapeutyczne.
Jak często nie dajemy sobie prawa, żeby być po prostu człowiekiem, ze swoimi naturalnymi emocjami...!
Jak często narzucamy sobie sztuczne wymagania i maski, co przeszkadza funkcjonować w mądrych ramach, bez nadmiernej
egzaltacji i bez nieuzasadnionego usztywnienia.
Po przeanalizowaniu własnego życia dochodzę do wniosku, odkrywając
kolejną dawno odkrytą już przez innych Amerykę, że najwięcej bólu i cierpienia, a także najwięcej
nieporozumień w moim życiu powstawało na skutek nieadekwatnych reakcji na
sytuację - powstrzymywania się przed wyrażeniem prawdziwych emocji, albo nadawania określonym wydarzeniom lub ludziom większego znaczenia, niż rzeczywiście
mają.
Nie wiem, czy "adekwatny", to słowo klucz dla wszystkich ludzi i dla wszystkich sytuacji? Dla mnie jest ono czymś, co pozwala mi posunąć o krok do przodu pracę nad osobistą spójnością.
Tyle.
A dlaczego uważam, że warto uczyć się u najlepszych? ...
Bo zwykle wiedzą, które słowo wypowiedzieć w którym momencie,
a którego nie wypowiadać.
Naukową wiedzę posiąść może każdy, natomiast unikalny zestaw intuicji i doświadczenia jest
nie do podrobienia i nie do skopiowania.