niedziela, 13 lipca 2014

GRANICE.


Chodzi o to, że musi coś istnieć!

Jakaś granica, za którą nie wolno przejść,

za którą przestaje się być sobą.

Zofia Nałkowska


Świetna młoda pani psycholog i jednocześnie moja koleżanka zaprosiła mnie jakieś dwa tygodnie temu do łańcuszka dobrych myśli/wydarzeń – należało postępować zgodnie z poleceniem: codziennie napisz na fb trzy dobre rzeczy, które Ci się wydarzyły. Nie weszłam do zabawy. Nie dlatego, że uważam, że nie ma ona sensu – wręcz przeciwnie, sama czasem proponuję swoim klientom odnajdowanie pozytywów w postaci dzienniczka dobrych chwil, potem z przyjemnością obserwuję, jak ludzie dziwią się, że tyle dobrych rzeczy wydarza się codziennie. Takie ćwiczenie z pozytywnego myślenia świetnie zmienia perspektywę, ma właściwości terapeutyczne, więc jest jak najbardziej pożyteczne i godne polecenia.   
Obserwując na fb zabawę zauważyłam, że daje ona wielu uczestnikom sporo radości, inspiruje, zbiera pozytywne komentarze. Z całą pewnością jest też doskonałym chwytem reklamowym dla lifecoacha, jak najbardziej zasłużonym, bo stoi za tym idea, sens – uświadomienie ludziom, że można się cieszyć zwykłymi, codziennymi wydawałoby się wydarzeniami. 


Jednym słowem sama idea zabawy bardzo mi się podoba. To dlaczego nie weszłam do łańcuszka? Bo to by przekroczyło moje granice, wykroczyłabym poza linię którą stawiam pomiędzy sobą a światem, naruszyła barierę intymności, odsłoniła prywatność, którą chcę zostawić dla siebie. Uświadomiłam to sobie i zaczęłam myśleć o granicach, granicach ludzkiej prywatności, o sensie i potrzebie obnażania jakiejś części swojego ja. 


W jakimś stopniu odkrywamy się przecież ciągle, ba nawet mój blog ma formę dość osobistą - taki był zamysł - żeby się nie mądrzyć, nie pisać teoretycznych bzdetów, nie pouczać, tylko za każdym razem spojrzeć na sprawę z bardzo osobistego punktu widzenia, jeśli coś tłumaczyć, to na swoim przykładzie i nie ukrywać tego. Bo…. nie wierzę w prawdy uniwersalne, może dlatego tak cenię coaching i pracę z klientem według jego własnych reguł i wartości, bo …uważam, że bardziej uczciwa i użyteczna dla każdego człowieka jest jego własna prawda, jego wersja, która jednym może się podobać, a innym nie i tyle.


Ale wracając do tematu - jakiej bym sobie nie dobudowywała ideologii, to mój blog jest nieco ekshibicjonistyczny;) Pewnie jednak ten ekshibicjonizm mieści się jeszcze w ramach mojej tolerancji otwartości – zresztą, tak naprawdę to uważam, że jestem bardzo otwarta na ludzi. Czasem nawet mam wrażenie, że za bardzo, czasem że nieudolnie próbuję się osłaniać, czasem że przesadzam z ostrożnością. O ile mi wiadomo to nie tylko mój problem i moje rozterki. Stąd ten dzisiejszy post.


Jak rozwiązać problem stawiania granic, tak żeby były najbardziej komfortowe dla nas, a jednocześnie zrozumiałe i akceptowalne dla świata? Dla mnie temat jest o tyle ciekawy, że mieści się na styku asertywności i budowania wizerunku, autentyczności i pozy, otwartości na rozdawanie siebie innym i zazdrosnego strzeżenia własnego terytorium. Łatwo tu znaleźć analogie do proksemiki (nauki o oddziaływaniu przestrzeni na stosunki międzyludzkie), a nawet do świata zwierząt – przecież każde ze zwierząt zazdrośnie strzeże swojego terytorium. Zwierzęta swoje rewiry wyznaczają bardziej zdecydowanie niż ludzie – za swoje „odtąd dotąd” potrafią walczyć zaciekle, nawet na śmierć i życie. My mamy nieco inaczej, podlegamy perswazji, od małego uczy się nas, żeby się dzielić z innymi – do naturalnego instynktu dołącza się więc tzw. rozum, skrupuły…;) I w efekcie mamy znacznie większe zróżnicowanie zachowań - niektórzy ludzie nie dopuszczają innych nawet na przedmieścia swojej prywatności, inni uchylają lekko drzwi, jeszcze inni otwierają je zbyt szeroko i przypadkowy przechodzień zażenowany obawia się, że narusza święte terytorium. Czy to dosłownie, czy w przenośni. 


Temat stawiania granic wydaje się szczególnie ważny w stosunkach służbowych. Granice jakie stawia lider organizacji budują czasem całą kulturę organizacyjną, sprawiają że ludzie chcą przychodzić do pracy, albo że wciąż czują się obco. Bardzo przemawia do mnie jedno z ostatnich badań nad komunikacją w organizacji, doceniające rolę otwartej postawy szefa (otwartej w mądrych granicach!!!). 


Ale nie będę „szła w teorię”, bo nie temu ma służyć blog. Ważniejsza wydaje mi się refleksja, chwila zatrzymania się i związana z tym świadomość. 
Postawię więc pytania:

- Co osiągasz stawiając w konkretnym miejscu granice swojej intymności?

- Kiedy je przesuwasz?

- Co poprzez stawiane granice komunikujesz innym?

- Jak wartościowy jest dla Ciebie Twój świat?

- Jakie obszary Ciebie są tak naprawdę tylko Twoje?

- Które wartości cenisz szczególnie?

- Na ile akceptujesz granice innych?

- Kogo wpuszczasz do swojego intymnego świata?

- Jak blisko dopuszczasz innych ludzi? Co mówisz o sobie, co pokazujesz?

- Czy naprawdę komfortowo się czujesz z komunikatami, jakie o sobie samym wysyłasz innym?

- W którym miejscu musiały by być Twoje granice, żeby było Ci naprawdę wygodnie?

- Jak je przestawisz dziś, żeby nie czuć z tego powodu dyskomfortu?


3 komentarze:

  1. Witam! Zaintrygowana wczorajszym spotkaniem Przedsiębiorczych Kobiet z przyjemnością zaczytuję się dziś w zamieszczonych tekstach w Pani wirtualnej przestrzeni:)
    Również otrzymałam zaproszenie do Pozytywnej Zabawy polegającej na rejestrowaniu pozytywów każdego dnia przez kolejny tydzień. Nie spotkało się to z moim entuzjazmem właśnie z uwagi na granice o których Pani pisze. Ostatecznie jednak zdecydowałam się na nią (przenosząc ją przy okazji do blogosfery) i …. przyznaję, że okazało się to być bardzo przyjemnym doświadczeniem! Zwiększyło samoświadomość, przekonało, jak wiele z otaczających nas rzeczy może budzić w nas radość, i nawet jak trafia się trudniejszy dzień, to istotne by bilans pozytywów zawsze był dodatni. Również w tym przypadku minus wynikający z przesunięcia granicy "ekshibicjonizmu" został (rzecz jasna w mojej ocenie) z nawiązką zbilansowany z uzyskanymi plusami:) Pozdrawiam! Renata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miły komentarz, życzę radosnego rozwoju w zgodzie z własnymi granicami i własnymi priorytetami i być może do zobaczenia na jakimś kolejnym warsztacie:) Serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
    2. Dziękuję i do zobaczenia:)

      Usuń