niedziela, 8 grudnia 2013

Pozytywność.



                                                                     „Im bardziej przyzwyczaisz oczy, umysł i serce

do zauważania pozytywności w swoim życiu, tym więcej jej znajdziesz”   

Barbara Fredrickson



        Jestem typem podróżnika, podróżuję od człowieka do człowieka, od emocji do emocji, od świata do świata. Fascynuje mnie ludzka różnorodność i ludzkie podobieństwa, fascynują mnie ci, którzy bronią własnego zdania, jak niepodległości i ci, którzy gubią gdzieś siebie, wpatrzeni w obcą prawdę, obcą wiarę, w inną mapę tej samej rzeczywistości. I (jakby to głupio nie brzmiało – bo w naszym świecie nie wypada głupio się wciąż cieszyć) codziennie budzę się z radością i wdzięcznością dla życia, które pozwala mi na realizację moich pasji. Cieszą mnie spotkania z ludźmi, którzy mają podobne zainteresowania, cieszy mnie to, że mogę pomagać tym, którzy na moment przystanęli i pamiętając parę własnych negatywnych przeżyć lub doświadczeń, nie bardzo potrafią ruszyć z miejsca, a przecież chcą od życia dużo, dużo więcej…  

Fascynują mnie ludzkie losy i wpleciona w nie sinusoida emocji - wzloty i upadki, których wciąż dostarczamy sobie w poszukiwaniu …szczęścia?... spełnienia? …marzeń?

Sama też oczywiście błąkam się czasem nie wiadomo gdzie i po co, czasem przystaję i złoszczę się, czasem mam „doła”, ale zwykle z radością poszukuję sposobu, żeby było jeszcze lepiej. Mam zwyczaj nie narzekać, więc często słyszę, że ludzie odbierają mnie jako osobę spełnioną, szczęśliwą i pełną energii. Może coś w tym jest?;)  Na pewno, jak uświadomił mi ostatnio przyjaciel, moje życie może być przykładem siły oddziaływania psychologii pozytywnej.

Nie jestem gotowa na publiczną spowiedź, więc napiszę tylko, że walkę o zdrowie, życie i siebie, udało mi się wygrać dzięki umiejętności pozytywnego programowania się. Odważne zmiany życiowe, których wciąż dokonuję, to też efekt pozytywnego myślenia i upartego dążenia do szczęścia. Nic więc dziwnego, że jestem fanką psychologii pozytywnej - poważnej nauki o ludzkim szczęściu, o sile pozytywnego myślenia, o świadomym sterowaniu życiem w kierunku dobrych budujących emocji. Ten nurt psychologii jest też, w moim rozumieniu, bardzo  zgodny z duchem coachingu.

Początki psychologii pozytywnej to zaledwie 2000 rok, kiedy to, dzięki inicjatywnie Martina  Seligmana, wokół idei tworzenia nauki, która pomaga osiągać szczęście, skupiło się wielu naukowców. Jednym z nich była  Barbara Fredrickson – autorka książki „Pozytywność” (przy okazji dziękuję Dominice za polecenie mi tej książki), której najważniejsze założenia dziś przedstawię.

Podtytuł tej 329 stronicowej pozycji sugeruje „ Naukowe podejście do emocji, które pomaga zmienić jakość życia” i rzeczywiście jest ona naszpikowana wynikami przeróżnych badań, przez co pozornie zdroworozsądkowe rady  zyskują na wiarygodności.

Na początek warto może wyjaśnić czym jest dla Fredrickson tytułowa pozytywność. Pozytywność to sposób programowania się na „tak”, metoda budowania szczęśliwego życia, która „pozwala zobaczyć nowe rozwiązania, wyjść z impasu, nawiązać kontakty z innymi i stać się lepszą wersją własnej osoby.” Autorka wyróżnia 10 form pozytywności, a są to: radość, wdzięczność, spokój, zainteresowanie, nadzieja, duma, rozbawienie, inspiracja, zachwyt i wreszcie miłość, która kumuluje wszystkie pozytywne uczucia w sytuacji bliskiej relacji z drugim człowiekiem.

O tym czy i w jakiej proporcji doznajemy tych budujących uczuć, decydujemy oczywiście sami. Przy czym warto wiedzieć, że samo recytowanie pozytywnych formułek, może przynieść więcej złego, niż dobrego – dowiadujemy się, że nieszczera pozytywność może realnie zagrozić naszemu zdrowiu (szczególnie sercu). Książka nie jest więc bezmyślną pochwałą hura-optymizmu, a mądrze uświadamia (podobne informacje znajdują się w innych pracach naukowych, m.in. M. Seligmana), że pewna doza negatywności jest nam niezbędna do życia. Nie ma więc sensu, żebyśmy zaprzeczali swojej złości, żalowi, smutkowi, nie ma powodu, dla którego mielibyśmy nie dopuszczać do siebie całego wachlarza ludzkich odczuć. Bezwzględnie mamy prawo być ludźmi!  Ważne tylko, żeby proporcja myśli  pozytywnych do negatywnych wynosiła powyżej 3:1, oczywiście na korzyść tych dobrych.

Nie sposób przytoczyć treści całej książki, toteż skoncentruję się głównie na tym, z czym nieco rzadziej spotykamy w literaturze czy na szkoleniach. Fredrickson zwraca uwagę na fakt, że nadmierne analizowanie sytuacji, dogłębne przyglądanie się problemowi zabija pozytywność! To bardzo istotna informacja, która pozwala zrozumieć technikę budowania krzepiących myśli. Przykłady? Całe mnóstwo! Prawie wszyscy znamy kogoś, kto zręcznie omija bezwzględne szczegóły i wciąż ma dobrą energię, albo kogoś kto wbrew opiniom medyków i przerażeniu najbliższych wyszedł z bardzo ciężkiego stanu, bo wierzył w siebie bardziej niż wszyscy dookoła -  nie roztrząsał własnej choroby, tylko założył, że będzie dobrze i walczył wszystkimi możliwymi metodami. Bo pozytywne myślenie nie wyklucza pracy nad poprawą sytuacji, powiedziałabym, że nawet ją wspiera.  

Ale wracam do książki Fredrickson – jest ona  podzielona na dwie części: pierwszą w której poznajemy „dobre strony pozytywności” i drugą, zawierającą konkretne rady jak „zwiększyć własny wskaźnik pozytywności”, czyli jak wypracować nawyki zdrowego myślenia.

Autorka radzi, żeby kształtowanie pozytywnych nawyków myślowych zacząć od zmniejszania negatywności, żeby skupić się na podważaniu złych myśli oraz na uważności (uświadamianiu sobie, że to tylko myśli), żeby odwracać uwagę od problemów, zajmując się czymś pasjonującym (sport, kino, hobby). W niektórych przypadkach pomóc może też interpretacja pozytywna negatywnych wydarzeń lub po prostu odrzucanie negatywnych przekazów, którymi wciąż jesteśmy bombardowani i zwykle automatycznie przyjmujemy je: „Gdy chcemy unikać nadmiaru tłuszczu, czytamy zestaw składników. Tymczasem toksyczne wiadomości przełykamy bez namysłu.”- pisze psycholożka.

Oczywiście równie ważne jest, aby nauczyć się budować pozytywność, czyli zauważać otaczające nas dobro, celebrować bliskie związki z ludźmi, być blisko natury, realizować własne pasje i marzenia, a także tworzyć wspierające rytuały, medytować oraz pielęgnować w sobie wdzięczność. Autorka odnosi się do metody codziennego prowadzenia dziennika wdzięczności  - jeśli ktoś nie wie o co chodzi, przypomnę, że to idea zapisywania codziennie wieczorem rzeczy, za które możemy w danym dniu podziękować komukolwiek lub czemukolwiek. Fredrickson przytacza badania, które wykazują, że codziennie prowadzony dziennik wdzięczności przynosi zdecydowanie mniej korzyści, niż rytuał powtarzany rzadziej, np. co parę dni – wydaje się to logiczne, bo jeśli coś dzieje się rutynowo, to przyzwyczajamy się do tego i nie robi to już na nas wrażenia. 

Na koniec warto może jeszcze przypomnieć, co dostajemy w zamian za wypracowanie pozytywnego podejścia do życia. Oczywiste bonusy to zdrowie i dobre samopoczucie, szersze horyzonty (ludzie pozytywnie nastawieni do świata są bardziej otwarci na nowe trendy i kreatywni), a także doskonałe relacje z innymi. Nie wspominając o dobrych nawykach, które procentują przez całe życie.  

Formuła bloga pozwoliła mi na luźny wybór tematów poruszanych w książce, skupiłam się więc na tym, co moim zdaniem jest najbardziej interesujące, omijając pewne oczywistości. Może więc, żeby choć na koniec być wierną oryginałowi, zakończę cytatem: „Pozytywność oznacza wzrost. Wprowadza cię na drogę, dzięki której stajesz się lepszym człowiekiem. Choć negatywne emocje mają większe znaczenie w teraźniejszości (autorce chodzi zapewne o realizm i zdolność analizy sytuacji) (…)emocje pozytywne znaczą więcej w czasie przyszłym.”

I to tyle:)

A książkę polecam… chyba jednak profesjonalistom. Jej wartość stanowi moim zdaniem ciekawe podejście badawcze, ale układ treści pozostawia wiele  do życzenia. Myślę, że te same informacje, mogłyby być ujęte w bardziej skondensowaną formę, można by tu uniknąć wielu powtórzeń, nieco bardziej uporządkować całość – ale to oczywiście moje zdanie. 

2 komentarze:

  1. Podoba mi się Twoje dogłębne przeanalizowanie książki pod kątem formy i treści, a także przystępności. Ja jej całej nie przeczytałam ponieważ puściłam dalej w obieg i do mnie nie wróciła ale pamiętam z niej ładny opis tego, co z nami "robią" emocje tzw. "pozytywne". Jest to rodzaj wzrostu, uczucia rozprzestrzeniania się, otwierania. Przeciwne emocje zamykają i odgradzają nas od świata...Czy to książka dla profesjonalistów? A kim jest profesjonalista? Być może laik o naukowym zacięciu też wiele z niej wyniesie zamiast czytać nadmuchane poradniki "Jak w 5 minut osiągnąć szczęście i zbawienie wieczne" ;) Ale dobrze wiedzieć, że są tam naukowe podstawy i konkretne wskazówki jak pracować nad swoim współczynnikiem by z kolei on działał na naszą korzyść...
    Dominika
    P.S. Cieszę się, że skorzystałaś z mojej propozycji :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skorzystam pewnie jeszcze z dwóch pozostałych;)
      Dzięki za zwrócenie uwagi na słowo profesjonalista, może zręczniejsze byłoby pasjonat?
      I cieszę się, że przypomni​ałaś o czymś, co ja pominęłam - o
      ​ciekawej​ właściwości pozytywnych uczuć, która powoduje​ poszerzanie ​... poszerzanie pozytywności, ale i granic świadomości, kreatywności, otwartości na życie, ludzi, nowe idee.
      A​'​propos książek o głupich tyt​u​​ł​ach, to nie wiem czy czytałaś '"Zmień swoje życie w 7 dni" Paula McKe​n​ny. Ta nie ​wydaje mi się tak​ głupia, jak sugeruje tytuł, oczywiście pod warunkiem, że przepuścimy ją przez zdroworozsądkowy filtr i odpuścimy sobie 7 dni;)

      Usuń