sobota, 7 września 2013

Bezpieczeństwo.







 „Jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się!”

Winston Churchill  



          Bezpieczeństwo ostatnio spędza mi bezpieczny sen z powiek. Najpierw konferencja – „Bezpieczeństwo w biznesie”, a zaraz potem historia pewnej firmy, jej nielojalnych pracowników i zrozumiałe emocje właścicielki - poczucie  zagrożenia, straty, krzywdy (trudno, żeby było inaczej).

A przecież mówiąc o pracownikach, jako głównym elemencie, warunkującym bezpieczeństwo firmy, o ludziach, jako najważniejszym potencjale, ale i możliwym zagrożeniu każdego przedsiębiorstwa, nie wiedziałam, że następnego dnia usłyszę kolejną już w moim życiu historię, potwierdzającą tę tezę. To opowieść jak z horroru o nielojalnych pracownikach, którzy zniszczyli własną firmę i przy okazji pracodawczynię.

Zaczęłam więc rozmyślać, co to tak naprawdę jest bezpieczeństwo? Co to znaczy być bezpiecznym?

Bo tak naprawdę możemy się pocieszać, że podobno aż 81 milionerów przeszło przez bankructwo, że Walt Disney ogłaszał bankructwo dwukrotnie, że „per aspera ad astra”, ale jak nas osobiście dotyka ludzka nielojalność i co tu dużo mówić podłość, to wali nam się w gruzy świat i odechciewa się prowadzić firmę.

Można by tu dywagować na temat ludzkiej paskudnej natury i na temat działań zaradczych z poziomu zarządzania i poziomu przywództwa, wymądrzać się w nieskończoność  - w sieci jest dużo miejsca i wszystko się zmieści, ale chyba w obliczu straty lepiej darować sobie cudowne rady, że można było coś zrobić inaczej. W obliczu kryzysu po prostu się działa i tyle. Mały szok, wielki szok – nieważne -  po prostu zbieramy się w sobie, zakasujemy rękawy i szybko ratujemy to, co jeszcze się da.

Każdego dnia może nas spotkać kataklizm, strata, splot okoliczności, który każe myśleć, że świat się kończy, a przecież prawie z każdej katastrofy mamy siłę się podnieść. Człowiek ma większe możliwości przystosowawcze, niż mu się wydaje, jest silniejszy, niż sądzi.  Najważniejsze chyba, żeby mieć po co się podnosić. Ludzie długowieczni to ludzie, którzy mają powód, żeby codziennie rano wstawać z łóżka, oni wszyscy mają coś, co ich trzyma przy życiu. 

Myślę, że największe zagrożenie dla bezpieczeństwa człowieka, to utrata sensu istnienia. Ja sama, będąc kiedyś w sytuacji zagrożenia życia, przeżyłam siłą woli chyba głównie dlatego, że miałam po co żyć. I może trochę dlatego, że w ogóle nie brałam pod uwagę możliwości przegranej?

Mogą nam się walić wszystkie firmy, ale jeśli będziemy mieli cel i wolę walki, to damy radę, choć to wcale nie znaczy, że dojdziemy dokładnie tam, gdzie chcemy dojść. Osobiście wierzę, że dostajemy od życia to, co jest dla nas najwartościowsze, najbardziej sensowne w danym momencie. Czasem wydaje się, że dostajemy za mało, choć dużo dajemy z siebie, aż tu niespodziewanie to za mało okazuje się nieocenionym kapitałem, który przewartościowuje świat. Polecam film nad tym postem:)

Poza tym, warto pamiętać, że aby odczuć radość, musimy czasem poczuć smutek, żeby dopuścić zmianę - odczuć frustrację i że naprawdę nie warto koncentrować się na tym, co nas zatrzymuje, tylko poszukać tego, co daje nadzieję.  Trzeba spojrzeć ze zrozumieniem na swoje lęki i poczucie zagrożenia, ale nie trwać w nich, tylko po prostu zacząć  działać.


A może warto jeszcze zapytać siebie: bez czego moje życie nie miałoby sensu? 

I zastanowić się, co tak naprawdę jest dla nas największą stratą, o co dokładnie chcemy walczyć, jakich wartości chronić, co w imię tych wartości jesteśmy w stanie poświęcić?  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz